piątek, 24 stycznia 2020

Dzień, w którym Cię poznałam

Dzisiaj chciałabym napisać o nieco innej odsłonie Magdaleny Majcher, bowiem moja koleżanka "po piórze" porwała się na nietypowy dla niej projekt, czyli postanowiła napisać romans. Oczywiście jak przystało na Magdę, nie jest to słodka, cukierkowa opowiastka stanowiąca przyjemną lekturę przed snem, gdyż jak zawsze autorka porusza ważkie tematy. W tym przypadku osią powieści są wspomnienia "Solidarnościowców" o latach walki z poprzednim ustrojem.


Wątek miłosny, który serwuje Magda zdecydowanie nie należy do łatwych. Mamy bowiem do czynienia z ciut znudzoną mężatką, która po paru latach tkwienia u boku niewłaściwego mężczyzny spotyka kogoś, kto powinien być jedyną miłością jej życia. Jak wybrnąć z takiej sytuacji? Nadal dusić się w toksycznym związku, czy zrobić skok na głęboką wodę, narażając się tym samym na krytykę bliskich osób? Czy zdrada małżeńska może zostać usprawiedliwiona?

Autorka z typową dla siebie bezkompromisowością ukazuje świat wewnętrznych przeżyć kobiety, która jest rozdarta pomiędzy tym co powinna, a tym, co dyktuje głos serca. Momentami Maja sprawia wrażenie pogubionej, czasami wręcz irytującej osoby. W rzeczywistości jednak jest to nader realistycznie ukazany portret osoby zmagającej się z nie lada dylematem moralnym. I tutaj należą się Magdzie wyrazy uznania, gdyż nie jest łatwo napisać powieść na tak trudny (wbrew pozorom) temat, by nie popaść w banał i nie oceniać motywów postępowania głównej bohaterki. Zadanie było tym trudniejsze, że tym razem mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Jako pisarka dobrze wiem, ile może to przysporzyć problemów, gdy chce się czytelnikowi jak najwiarygodniej zaprezentować fabułę.

Czy polecam?
Zdecydowanie tak!
A o mojej sympatii do autorki niech świadczy poniższa fotografia :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz