piątek, 17 sierpnia 2018

Cała ja (ale tym razem to nie będzie o mnie, choć tak mógłby sugerować tytuł)

Cała ja to jedna z wielu powieści napisanych przez polską autorkę ukrywającą się pod pseudonimami Augusta Docher oraz Beata Majewska. Miałam przyjemność przeczytania kilku książek, które wyszły nie tyle spod pióra, co spod palców stukających w klawiaturę Beaty. Część z nich zajmuje ważne miejsce na półce z książkami w moim domu, ponieważ kilkakrotnie dostąpiłam niewątpliwej przyjemności przedpremierowego czytania tekstów oraz pisania polecajek okładkowych.



O czym jest powieść "Cała ja"?

Opis okładkowy:
Milena całkowicie traci głowę, gdy całuje Jacka po raz pierwszy.  W starszym, zamożnym przyjacielu rodziny odnajduje wszystko, czego brak jej rówieśnikom - szacunek, czułość, namiętność. Wydaje się, że wreszcie odnalazła swoje szczęście. Nie wie jeszcze, że przewrotny los szykuje dla niej niespodziankę.

O tak! Uwierzcie mi, że ta niespodzianka swoją dramaturgią przypomina istne tornado. Ale to jeszcze nie wszystko, bowiem mamy jeszcze drugą parę bohaterów, którzy również mają wiele do powiedzenia:
Paula przeżyła tragedię, po której musi na nowo poskładać swój świat. Ciężką pracą próbuje zagłuszyć ból, który towarzyszy jej każdego dnia. Nie wyobraża sobie, że mogłaby znów komuś zaufać - do chwili, gdy na jej drodze staje tajemniczy chłopak z tatuażem w kształcie smoka. Wraz z nim nadchodzi wiosna i nadzieja na lepsze dni.

Uff... Napiszę tak: do tej pory trudno mi zebrać myśli po tak emocjonującej lekturze. Autorka zafundowała czytelnikom niezły misz-masz w bardzo pozytywnym znaczeniu tego sformułowania.
Początkowo trudno jest czytelnikowi rozeznać się w tym, co też może łączyć dwie główne bohaterki, czyli Milenę i Paulę oraz Pawła i Jacka. Augusta (vel Beata) zręcznie przeplata dwie na pozór różne historie, w których nie brakuje od dramatycznych wydarzeń.

Bardzo sobie cenię lekki styl autorki. Jej teksty czyta się z prawdziwą przyjemnością. Są płynne, plastyczne, wzbogacone finezyjnym erotyzmem i żywymi dialogami. Jednocześnie niosą ze sobą olbrzymi ładunek przeróżnych uczuć i nie jeden raz zdarzyło się, że nad tą samą powieścią wylewałam raz po raz łzy - to wzruszenia, to ze śmiechu.

Serdecznie polecam Waszej uwadze zarówno powieść "Cała ja", jak również inne pozycje autorki. Naprawdę warto po nie sięgnąć!


Martin ZAJONC oraz jego mysiata przyjaciółka również namawiają do sięgnięcia po tę lekturę :)




Mam wspaniałe czytelniczki (czyli o pewnym prezencie z przymrużeniem oka)

Dzisiaj będzie takie małe chwalipięctwo :)

Często zdarza się, że czytelnicy piszą do mnie maile, wiadomości w facebookowym messengerze lub listy przysyłane pocztą tradycyjną. Dostaję od Was kartki świąteczne i urodzinowe, które niezmiennie bardzo mnie cieszą. Najczęściej dzielicie się ze mną wrażeniami po przeczytanej lekturze, ale zdarza się także, że piszecie o swoich sprawach, lub opowiadacie jakieś piękne historie.

Przechowuję Wasze listy, kartki i wszystkie drobiazgi, które docierają wraz z nimi.
Mam w domu osobny pokój, który nazywam pracownia literacką - to w nim jest miejsce pracy twórczej. Mieści się tam także kilka regałów z książkami oraz wszystkie skarby pochodzące od czytelników.

Ostatnio na moim biurku wylądował taki przyjemniaczek:


Zając dotarł wraz z krótkim liścikiem (a właściwie kartką) od jednej z dziewczyn, które aktywnie udzielają się w Facebookowej gupie "Fani książek Edyty Świętek". Na cześć ofiarodawczyni maskotka została nazwana Martin ZAJONC (pisownia zamierzona) i otrzymała etat nadwornego dyrektora nadzoru drukowania, a to z tej racji, że najwygodniej siedzi mu się na drukarce.

Nazajutrz rano zamierzałam kontynuować pracę nad drugim tomem powieści o roboczym tytule "Nie czas na łzy". Wchodzę do pracowni i co widzę?

Otóż zastałam taki widok:



Ktoś urządził sobie regularną bibę!
Pijany Zajonc chłepce Jacka Danielsa, żubr ululał się żubrówką, króliczek wielkanocny i misiek żłopią browary. Przyplątała się nawet jakaś mysz i próbuje dobrać się do łiskacza. KONCIK LITERACKI... ta! Nawet ortografia wysiadła.
I powierz tu, człowieku, stanowisko dyrektorskie ZAJONCOWI, ech...
A we wszystko wmieszał się jeszcze... Pan Tadeusz!


Podejrzenie o organizację libacji padło na padło na Zajonca, wszak tylko on jest nowy w tym towarzystwie, a do tej pory nikt nie sprawiał kłopotów. Zresztą mój osobisty małżonek od samego początku twierdził, że ten typek jest jakiś mętny i będą z nim kłopoty.

Niemniej jednak Martin szybko wyciągnął wnioski ze swojego postępowania. Po tej całej aferze alkoholowej Zajonc i mysz postanowili się zrehabilitować. Przez noc przeczytali świetną powieść i podpowiadają mi, bym później napisała coś na temat tej książki i poleciła jej lekturę innym czytelnikom.


wtorek, 14 sierpnia 2018

Spotkania z czytelnikami



Nieuchronnie nadciąga koniec wakacji, a wraz z nim nowy sezon na spotkania autorskie.

Uwielbiam bezpośredni kontakt z czytelnikami. Spotkania na żywo, audycje radiowe i targi książki to mój żywioł, ponieważ jestem niepoprawną gadułą. Bardzo się cieszę, gdy podczas spotkań w bibliotekach czytelnicy swobodnie ze mną rozmawiają, dzieląc się swoimi odczuciami i przemyśleniami. Każde spotkanie staje się dzięki temu niepowtarzalne.

Uprzejmie proszę biblioteki oraz instytucje zainteresowane organizacją spotkań autorskich o kontakt: edytaswietek@wp.pl.

A Was, kochani czytelnicy, zachęcam do tego, by namawiać bibliotekarzy w Waszych miejscowościach na organizację takich wydarzeń.


Foto ze spotkania autorskiego w Bonito dzięki uprzejmości Bogusław Hajduk.

 


Foto ze spotkania w Świlczy :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Siła naszych oczekiwań, czyli "Pragnienia Elżbiety"

Aneta Krasińska już raz pojawiła się na moim blogu ze swoją powieścią "Marzenia Kaliny".
Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj: RECENZJA

Jakiś czas temu sięgnęłam po drugi tom cyklu zatytułowanego "Małe tęsknoty", czyli powieść "Pragnienia Elżbiety". Tym razem fabuła skupia się przede wszystkim wokół tytułowej Elżbiety, która została ciężko poszkodowana w wypadku komunikacyjnym. Intrygującym zabiegiem jest ukazanie tej historii z różnych perspektyw, czyli zarówno z punktu widzenia osób postronnych jak i samej poszkodowanej, która przebywa w szpitalu w stanie śpiączki. Kobieta nie może kontaktować się z otoczeniem, a jednocześnie snuje rozważania na tematy, o których nie mogła bądź nie chciała rozmawiać z bliskimi osobami.

Oczywiście nadal spotykamy również inne bohaterki: spragnioną macierzyństwa Kalinę oraz zbuntowaną nastolatkę Lenę.
Nad Kaliną zawisły czarne chmury i musi zmagać się z bardzo poważnymi zarzutami. Lena natomiast płaci dość nieprzyjemną cenę za niefrasobliwe zachowanie, które zaprezentowałą autorka w pierwszej części trylogii.

Tym razem nie obyło się również bez łezki, która zakręciła się w pewnym momencie w moim oku. A uwierzcie mi, że nie tak łatwo  wzruszam się podczas czytania.

Serdecznie polecam Waszej uwadze lekturę tego cyklu.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Najbliższe plany

Wiem, że część z moich czytelników z zapartym tchem czekała na moment, gdy uchylę rąbka tajemnicy na temat moich dalszych planów literackich. Mogę więc w końcu zdradzić, że zgodnie z zapowiedzią z wiosennego wywiadu dla znanego portalu internetowego, który możecie sobie przypomnieć klikając tutaj WYWIAD, już niedługo ukażą się następne powieści mojego autorstwa. Dzisiaj podpisałam umowy na dwuczęściowy cykl powieści nawiązującej klimatycznie do sagi "Spacer aleją Róż".
Tym razem fabuła będzie rozgrywała się w realiach młodego kapitalizmu z lat 90-tych ubiegłego wieku. Powieści, na razie zatytułowane roboczo "Nie czas na łzy" będzie można czytać bez znajomości wcześniejszych pięciu tomów, choć opowiadają o najmłodszym pokoleniu rodzin Szymczaków oraz Pawłowskich.

O tym, jak docelowo będą zatytułowane powieści oraz kiedy dokładnie nastąpi premiera I tomu poinformuję już niebawem.