wtorek, 26 września 2017

Ostatnia prosta

Jeżeli dostaję od mojego wydawcy maila z okładką w całości, to jest niechybny znak, że tekst lada moment poleci do druku. To ostatnia prosta przed premierą. Zaczynam niecierpliwe odliczanie i czekam na moment, gdy wezmę w dłonie moje piętnaste "dziecię".

A tak wyglądać to będzie w całości:


Okładkę zdążyłam już zaprezentować na Facebooku i jedna z moich wiernych czytelniczek od razu zwróciła uwagę na to, że książka będzie grubsza od poprzednich :)

Spotkaliśmy się w Kłaju

W miniony piątek miałam przyjemność gościć na spotkaniu autorskim w Gminnej  Bibliotece Publicznej w Kłaju. Do ostatniej chwili z niepokojem spoglądałam w niebo, ponieważ przez ostatnich kilka dni pogoda zdecydowanie nas nie rozpieszczała. Na szczęście przed wyznaczonym terminem przestało padać i ku mojemu zaskoczeniu znowu zaczęło, gdy byłam w drodze powrotnej do domu. Ot, takie szczęście :)

Ku mojemu bardzo przyjemnemu zaskoczeniu wśród licznie przybyłych gości była spora gromadka młodzieży w wieku szkolnym (gimnazjalnym, licealnym). Niezmiernie się cieszę, że rośnie młode pokolenie czytelników.

Z czytelnikami z Kłaja rozmawiałam o początkach mojej działalności literackiej, o tym, jak w praktyce wygląda praca pisarza i oczywiście o napisanych przeze mnie powieściach. A ponieważ w jednej z nich - "Miodzie na serce" pojawiają się wzmianki o miejscowości Kłaj, czytelnicy okazywali żywe zainteresowanie tym tekstem. Nie obyło się także bez wzmianek o planach na przyszłość oraz bieżąco realizowanym projekcie, czyli sadze "Spacer aleją Róż". Ten temat omawialiśmy szczególnie dogłębnie i mogę z wielką przyjemnością stwierdzić, że nastolatkowie, którzy wychowują się w realiach zupełnie różnych od czasów, które opisuję w tym cyklu, słuchali moich słów z wielkim zainteresowaniem.



Na zakończenie spotkania spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, gdyż otrzymałam upominek w postaci torby z bardzo praktycznymi i przydatnymi gadżetami promującymi gminę Kłaj oraz bibliotekę.




Serdecznie dziękuję za zaproszenie, przemiłą atmosferę, doskonałą herbatę oraz upominki.


Poniżej prezentuję fotorelację z wieczoru autorskiego. Zdjęcia udostępniam dzięki uprzejmości Pani Kamili Polak.














sobota, 16 września 2017

Spotkajmy się w Kłaju :)

Mam dobrą wiadomość dla moich drogich czytelników z Kłaja i okolicy. Już w najbliższy piątek - 22 września 2017 r. będę gościem Gminnej Biblioteki Publicznej w Kłaju. Serdecznie zapraszam - przybywajcie na pogawędkę o mnie oraz mojej twórczości!

Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że podczas spotkania będzie mowa między innymi o powieści "Miód na serce", w której jeden z bohaterów jest mieszkańcem miejscowości Kłaj.

Po części oficjalnej będzie możliwość nabycia powieści mojego autorstwa. Oczywiście z dedykacjami :)

Do zobaczenia!



Pliszka upolowana

Hanna Greń jest pisarką znaną przede wszystkim z kryminałów. Spod jej pióra wyszedł między innymi Cykl wiślański - czyli trzy mocno krwiste powieści, w których trup ściele się gęsto, a policjanci muszą się zmierzyć z niebagatelnymi wyzwaniami.

Jakiś czas temu Hania postanowiła spróbować swoich sił w powieści obyczajowej.
Czy sprawdziła się w tej roli?
O tym za chwilę.

Zanim napiszę coś na temat mojej ostatniej lektury do poduszki, chciałabym przybliżyć Wam sylwetkę autorki. Nieco ponad rok temu miałyśmy niesamowitą przyjemność poznać się podczas imprez plenerowych w Szczyrku i Ustroniu. Hania jest bardzo ciepłą i sympatyczną osobą o wyjątkowym poczuciu humoru, które pięknie przekłada się na jej twórczość. Prócz wspólnych upodobań literackich łączą mnie z nią jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze: ekonomiczne wykształcenie - obydwie ukończyłyśmy studia w tym kierunku i związałyśmy z nim życie zawodowe. Drugą analogią są tradycje mundurowe w naszych rodzinach.


Foto - archiwum prywatne. Od lewej: Hania Greń i jej uroczy, szczery uśmiech, zapracowana pisarka :), sympatyczne czytelniczki

Jak już wcześniej wspomniałam, żywiołem Hani są kryminały, lecz z przyjemnością mogłam się przekonać, że odnalazła się również w tematyce obyczajowej, czego namacalnym dowodem jest dwutomowy cykl "Polowanie na Pliszkę". Pierwszy tom zatytułowany "Jak kamień w wodę" miałam przyjemność przeczytać jeszcze przed premierą i spodobał mi się tak bardzo, że na okładce książki pojawiło się to:



A tak prezentuje się cały cykl:



Pierwszy tom miał premierę parę miesięcy temu, tom drugi "Światełko w tunelu" jest w sprzedaży od kilku tygodni. Seria "Polowanie na Pliszkę" podbiła moje serce i dostarczyła rozrywki na kilka przyjemnych wieczorów.

Wydawnictwo Replika:

T. 1
Kiedy Kornelia zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z pogróżkami, uważa to za głupi dowcip. Żyje na uboczu, nie wchodząc nikomu w drogę i nie nawiązując żadnych bliższych relacji z innymi ludźmi, kto więc mógłby życzyć jej śmierci? Jednak sytuacja staje się coraz poważniejsza, dlatego kobieta podejmuje decyzję o zgłoszeniu się na policję.
Nie jest to dla niej łatwe – jej dotychczasowe kontakty ze stróżami prawa nie należały do najprzyjemniejszych. W młodości została niesłusznie oskarżona o składanie fałszywych zeznań. Wszyscy zdawali się być wrogo nastawieni do Kornelii, ponieważ mężczyzna, którego oskarżyła wtedy o próbę gwałtu, sam był policjantem, a jego koledzy nie wierzyli, że mógł dopuścić się przestępstwa.
W wyniku zbiegu okoliczności, kobieta natrafia na posterunku na tego samego funkcjonariusza, który przed laty próbował ją zdyskredytować, aby chronić swojego przyjaciela. Mimo wrogiego nastawienia, to jednak właśnie ten mężczyzna może okazać się dla Kornelii jedyną nadzieją.


T. 2

Po ostatnich tragicznych wydarzeniach Gerard jest przekonany, że bezpowrotnie utracił to, co było dla niego najważniejsze. Po Kornelii pozostał mu jedynie maleńki kot, którego kobieta zostawiła pod jego opieką przed ich ostatnim rozstaniem.

Okazuje się jednak, że ciało znalezione w domu Pliszki po pożarze należy do kogoś innego. Gdzie zatem podziała się Kornelia i dlaczego nie daje znaku życia? Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy komisarz dowiaduje się, że jego koledzy stawiają Kornelii absurdalne – jego zdaniem – zarzuty. Mężczyzna rzuca na szalę całą swoją zawodową przyszłość, żeby udowodnić, że podejrzewana przez policję kobieta jest niewinna. Jednak żeby to zrobić, trzeba ją najpierw odnaleźć. Rozpoczyna się polowanie na Pliszkę.


Jak widać z powyższego opisu, choć jest to cykl obyczajowy, nie obeszło się bez wątków kryminalnych (ot, cała Hania :) ), lecz zdecydowanie nie jest to kryminał, jak uważają niektórzy czytelnicy. Powieści traktują przede wszystkim o skomplikowanych losach młodej kobiety, Kornelii Pliszki, która w dorosłym życiu musi zmierzyć się z cieniami ciągnącej się za nią ponurej przeszłości oraz etykietką, na którą zdecydowanie nie zasłużyła. Autorka pokusiła się o ładnie zobrazowane konfliktu na linii rodzice - córka, a raczej nie tyle konfliktu, co całkowitego braku zrozumienia i akceptacji. Kornelia, obarczona bolesnymi doświadczeniami, usiłuje poukładać sobie życie tak, by płynęło spokojnie i bez większych wstrząsów. Oczywiście w jej przypadku szybko okazuje się, że nie jest to takie proste.

Co urzeka mnie w tym cyklu?
Przede wszystkim barwny język dialogów.
Uwielbiam autorkę między innymi za takie perełki:

...zobaczyła wypakowane i ułożone na "jej" półkach ubrania. (...)
 - Pochowałem twoje rzeczy - usłyszała za plecami.
Oderwała wzrok od szafy i przeniosła go na mężczyznę (...)
- Dlaczego? Przecież jeszcze żyły.


Za każdym razem, gdy czytam  powieści Hani, wiem, że czeka mnie co najmniej kilka niekontrolowanych salw śmiechu.

Hania jest mistrzynią riposty, a postaci, które kreuje na kartach swoich powieści sprawiają wrażenie, jakby żyły obok nas. Prowadzą ze sobą barwne dialogi, które "brzmią" w głowie czytelnika w bardzo naturalny sposób. Nie są papierowe, czuje się ich pełnokrwistość. Z łatwością możemy sobie ich wyobrazić, zaprzyjaźnić się z nimi, bądź zaszufladkować jako niesympatyczne osobniki. Razem z nimi przeżywamy rozterki, radości, uczestniczymy w niespodziewanych zwrotach akcji. Jeżeli dołożyć do tego intrygującą fabułę oraz dbałość o szczegóły, to otrzymujemy wyjątkowo przyjemną mieszankę.

Komu polecam cykl "Polowanie na Pliszkę"?
Przede wszystkim amatorom powieści obyczajowych, które nie pogardzą także kryminalnymi wstawkami. Myślę, że cykl przypadnie również do gustu osobom, które chętnie czytują romanse, gdyż pomiędzy Kornelią a pewnym sympatycznym i bardzo przystojnym policjantem aż iskrzy od emocji.




Za możliwość przeczytania powieści oraz egzemplarze z pięknymi dedykacjami dziękuję Hannie Greń.

Serdecznie polecam!


niedziela, 10 września 2017

Medycyna z dreszczykiem emocji

Jakiś czas temu miałam okres szczególnego upodobania dla thrillerów medycznych. Przeczytałam wtedy niemalże wszystko, co miała do zaoferowania najbliższa biblioteka publiczna. Nasyciłam się nimi wtedy tak bardzo, że musiały minąć całe lata, nim zdecydowałam się sięgnąć po książkę z tego gatunku.

Ostatnio dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika miałam okazję przeczytać powieść Michała Palmera "Siostrzyczki".

Opis wydawnictwa:

Po tym, jak jedna z jego pacjentek umiera po operacji, David Shelton − chirurg z bostońskiego szpitala − zostaje oskarżony o zabójstwo z premedytacją. Wkrótce okazuje się, że to nie jedyny tajemniczy zgon w szpitalu. Inni pacjenci również umierają krótko po pomyślnie przeprowadzonych zabiegach. Tajemnicę znają pielęgniarki należące do Stowarzyszenia Sióstr Życia, tajnej organizacji działającej na terenie całych Stanów Zjednoczonych, której członkinie zabijają nieuleczalnie chorych pacjentów ze względów etycznych. Ale do wspomnianego stowarzyszenia należy pewna grupa pielęgniarek, które bezpardonowo zabijają dla prywatnych celów. David Shelton na własną rękę usiłuje rozwiązać zagadkę niespodziewanych zgonów w bostońskim szpitalu, sam stając w obliczu poważnego niebezpieczeństwa… 



"Siostrzyczki" wypełniły kilka moich wieczorów, skutecznie odrywając mnie od rzeczywistości. Michał Palmer nie bez kozery jest określany jako mistrz thrillera medycznego - z lekkością i precyzją posługuje się słowem pisanym, prowadząc czytelnika przez meandry fabuły. Historia, którą opowiada intryguje od pierwszych stron.

Aby nie powielać wyżej zamieszczonego streszczenia napiszę tylko tyle, że nieprzyjemny epizod z pracy zawodowej ściąga na głowę głównego bohatera lawinę kłopotów, za które może on przypłacić utratą wolności, a nawet życia.

Palmer nie tylko dostarcza emocji związanych z kibicowaniem wpadającemu w tarapaty Davidowi, ale zmusza także do zastanowienia się nad etycznymi kwestiami medycyny.

Pierwszy dylemat, który nasuwa się podczas lektury: jak daleko może posunąć się lekarz, który pragnie uratować życie pacjenta? Czy dla "dobra" cierpiącej osoby i poprawienia statystyk warto przedłużać agonię w przypadku, gdy chory nie rokuje na choćby częściowy powrót do zdrowia, a każdy następny dzień oznacza dodatkowy dyskomfort? Czy wegetacja, którą umożliwiają skomplikowane urządzenia nie zabija ludzkiej godności?


Kiedy jest się zdrowym, trudno podejmować dyskusje o ratowaniu życia za wszelką cenę. Każdy człowiek ma inną granicę tolerancji na ból fizyczny i związane z tym cierpienie psychiczne. W wielu przypadkach instynkt samozachowawczy będzie sprawiał, że pacjent zgodzi się na obniżenie komfortu egzystencji, byle tylko zachować życie. Są także ludzie, dla których konieczność oddychania czy jedzenia za pośrednictwem maszyny staje się niewyobrażalną torturą. Palmer w swojej powieści prezentuje ciężko chorą pielęgniarkę. Kobieta nie może już znieść uciążliwej terapii i marzy o godnej śmierci, która położy kres cierpieniom. Chcemy tego czy nie, współczujemy jej i myślimy o okrucieństwie lekarza nieczułego na prośby pacjentki oraz jej bliskich, by zaprzestał utrzymywania życia za wszelką cenę.



Dylemat drugi: załóżmy, że eutanazja jest legalna i na życzenie pacjenta bądź jego rodziny może zostać skrócone cierpienie. Zapewne znalazłoby się sporo osób, które zechciałyby skorzystać z takiego rozwiązania w dobrzej wierze. Ale czy zalegalizowanie eutanazji nie doprowadziłoby do nadużyć? Wśród innych przypadków medycznych autor przedstawia nam  historię polityka, który przychodzi do szpitala na rutynowy zabieg. Wszystko przebiega zgodnie z planem, lecz na pacjenta został już wydany wyrok śmierci, ponieważ ktoś postanowił zapłacić za to, aby nie przeżył operacji.


W tym miejscu zwolennicy eutanazji mogliby podnieść głos, że przecież to niemożliwe, ponieważ możliwość skrócenia na żądanie zostałaby obwarowana wieloma przepisami itp. Pominąwszy dylematy religijne, kwestia eutanazji jest wyjątkowo kontrowersyjna, ponieważ tam, gdzie w grę wchodzą duże korzyści finansowe możliwości nadużyć są gigantyczne.  Po lekturze "Siostrzyczek" odnoszę wrażenie, że thriller ten jest pewnego rodzaju głosem w dyskusji, która od dłuższego czasu jest podejmowana przez polityków, lekarzy oraz pacjentów.

Na zakończenie mogę napisać jeszcze, że powieść przypadła mi do gustu. Z czystym sumieniem polecam ją nie tylko amatorom thrillerów medycznych, ale również osobom, które czytują kryminały lub tematykę obyczajową. Palmer skutecznie potrafi zaciekawić czytelnika, a jego "Siostrzyczki" nie ograniczają fabuły wyłącznie do szpitalnych murów.

Za pasjonującą lekturę dziękuję Wydawnictwu Replika





Nie czas na relaks

Stało się!!!



Kilka dni temu postawiłam kropkę po ostatnim zdaniu czwartego tomu sagi "Spacer aleją Róż". Jak nigdy mam obmyślone dwa podtytuły. Waham się pomiędzy:

Szarość miejskich mgieł


Kolce różanych krzewów.


Zważywszy, że bardzo chciałabym, aby okładka zawierała ciemne: popielate lub wręcz czarne akcenty, bardziej odpowiadałby mi ten pierwszy. Oczywiście tytuł musi zostać zaakceptowany przez Wydawnictwo Replika, a to oznacza, że możliwa jest jego całkowita zmiana - tak było w przypadku I tomu.

Do napisania została ostatnia, piąta część. Mam nadzieję, że zdołam pozamykać w niej wszystkie wątki i zrealizować pomysły, jakie krążą mi po głowie. Na razie każdy następny tom wychodzi mi znacznie obszerniejszy od poprzedniego, więc powody do obawy są duże :) Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw myślę, że pisanie szóstego tomu nie wchodzi w grę. Wprawdzie po tak długiej i wytężonej pracy z rodziną Szymczaków stwierdzam, że trudno będzie się z nimi rozstać, ale najwyższa pora myśleć o nowych projektach.



Wiecie co jest najgorsze?
Czasami pojawiają się w mojej głowie niegrzeczne pokusy, aby zrobić sobie dłuższy urlop od pisania. Praca nad sagą mocno wyeksploatowała moje siły witalne (nie mylić z kreatywnością i pomysłami na kolejne powieści). Przez minione półtora roku spędzałam długie godziny na czytaniu różnych materiałów i opracowań historycznych. Buszowałam po Internecie, robiłam research. Poświęcałam temu cyklowi każdą wolną chwilę. I teraz czuję takie zwyczajne ludzkie zmęczenie. Na razie jednak nie mogę sobie pozwolić na komfort wypoczynku, choć przez ostatnie parę dni "wrzuciłam na luz".



Piąty tom ma już prolog (to też do mnie niepodobne, bo zazwyczaj prolog piszę na samym końcu i nie jest to wbrew logice, jak mogłoby się wydawać komuś, kto nie para się pisaniem), więc za kilka dni na pewno zabiorę się do pracy. A na razie czeka mnie kilkakrotne przeczytanie tego, co napisałam w IV tomie, naniesienie tryliona (w przybliżeniu) poprawek, uzupełnienie ewentualnych luk w fabule (jeśli mi się przydarzyły, co raczej jest mało prawdopodobne), a dopiero potem wysyłka tekstu do wydawnictwa. Wbrew pozorom to bardzo dużo pracy, gdyż tekst wyszedł mi nad wyraz obszerny. W międzyczasie dostanę jeszcze złożony plik z III tomem to rewizji autorskiej. Czyli jak sami widzicie nie ma miejsca na lenistwo :)

sobota, 2 września 2017

Tym, co w podróży :)

Wszystkim osobom, które w bieżący weekend wracają z letnich wakacji życzę szczęśliwej i bezpiecznej podróży :)



Wesoła rozwódka

Czy rozwód od razu musi oznaczać koniec świata? Trzęsienie ziemi? Katastrofę porównywalną z uderzeniem meteorytu tunguskiego?
Zapewne w wielu przypadkach tak właśnie jest, ale Iwona Czarkowska w powieści "Wesoła rozwódka" postanowiła podejść do tematu z przymrużeniem oka i wyszedł z tego niezły... pasztet :) Pies Pasztet, czyli jeden z bohaterów powieści, ale o tym za chwilę.




Opis Wydawnictwa Replika:

Rozwódka wcale nie musi być kobietą smutną i przegraną!
Życie może rozsypać się w mgnieniu oka. Jednego dnia jesteś szczęśliwą mężatką i urządzasz nowy dom, a następnego do twoich drzwi puka obca kobieta i oznajmia, że ukochany mąż od dawna cię zdradza. To właśnie przytrafiło się Alicji. Wyprowadza się, składa pozew o rozwód i zaczyna nowe życie w kawalerce, której użycza jej przyjaciółka. Na przekór wszystkim postanawia udowodnić, że rozwódka nie musi być wcale stracona dla świata. Może być wesoła i cieszyć się nowym życiem! To nowe życie najlepiej rozpocząć z rozmachem i przytupem. A jak konkretnie? Alicja już wie i postanawia pomóc innym kobietom, które spotkało to, co ją, i pokazać im, że życiem można się cieszyć nawet po rozwodzie. A może przede wszystkim po rozwodzie?
Będzie wesoło i będzie się działo! 



Ostatnimi czasy wciąż ślęczę nad pisaniem sagi "Spacer aleją Róż" i co tu dużo mówić: czytam przede wszystkim materiały historyczne dotyczące Nowej Huty oraz PRL-u. Moje lektury sprowadzają się więc do poważnych opracowań na temat bardzo trudnego dla Polaków okresu historycznego. A czym poważniejsze tematy podejmuję we własnej pracy twórczej, tym lżejszej lektury potrzebuję w chwilach relaksu, aby odstresować się i choć na chwilę oderwać myśli od przygnębiających kwestii stanu wojennego, starć demonstrantów z ZOMO, totalitaryzmu i dyktatu Moskwy.

Powieść Iwony Czarkowskiej skusiła mnie przede wszystkim tytułem zapowiadającym dobrą zabawę. Zazwyczaj staram się nie czytać przed lekturą recenzji krążących w Internecie, aby nie sugerować się cudzymi opiniami. Zwykle szukam ich dopiero po przeczytaniu powieści, żeby sprawdzić, czy moje odczucia pokrywają się z tym, co pomyślał ktoś inny. Nie miałam więc kompletnie pojęcia czego się spodziewać.


Czarkowska zafundowała mi przyjemną rozrywkę na kilka wieczorów. Napisaną w lekki, lecz przemyślany sposób, z żywymi dialogami i zabawnymi postaciami - nie tylko ludzkimi, ale również zwierzęcymi. Mamy tutaj charakterne czworonogi oraz żądny przygód drób pana Korolkiewicza. Ba! Pojawia nam się nawet pewien szemrany przedmiot, który wprowadza niezłe zamieszanie i jest podejrzewany o różne niecne sprawki.


Alicja - szczęśliwa i spełniona mężatka starająca się o dziecko nigdy w życiu nie pomyślałaby, że jej piękny zamek z piasku, jakim było małżeństwo runie tak szybko. Zresztą czy jakakolwiek kobieta robi takie założenia przed ślubem? Z całą pewnością nie. Każda panna młoda prowadzona do ołtarza wierzy, że będzie żyła u boku wybranka długo i szczęśliwie. Problem pojawia się wówczas, gdy z tych wszystkich założeń pozostaje tylko "długo". Ale czy nieudany związek od razu musi oznaczać, że nie warto otwierać się na drugiego człowieka?
Autorka z poczuciem humoru w bardzo zręczny sposób pokazuje nam proces zachodzący w umyśle porzuconej kobiety. Najpierw jest złość i niedowierzanie, później etap zniechęcenia, a następnie stopniowe otwieranie się na świat i nowe znajomości. Zresztą dlaczego nie przekuć życiowej porażki na zawodowy sukces, co czyni główna bohaterka powieści?

Mimo pozornej lekkości w podejściu do tematu rozpadu związków, doszukałam się w tym tekście drugiego dna. Otóż chodzi o zgrabnie przedstawiony problem postrzegania drugiej osoby w związku. Mamy do czynienia z wyidealizowanym partnerem, którego wad nie dostrzega współmałżonek aż do momentu, gdy następuje kryzys. Zaślepiona kobieta bagatelizuje wady ukochanego i przyjmuje je do wiadomości dopiero po rozstaniu.

Na koniec dodam jeszcze, że prócz przyjemnej, wartkiej akcji, urzekł mnie także pewien drobiazg, na który nieczęsto trafiam w powieściach. Pisarka pokusiła się o to, aby na samym początku tekstu umieścić spis występujących osób - po trosze intrygujący, zabawny, a w rezultacie nie zdradzający absolutnie nic, co popsułoby przyjemność czytania.


Mam nadzieję, że Wydawnictwo Replika nie urwie mi głowy za poniższe zdjęcie :)))







Powieść Iwony Czarkowskiej polecam tym osobom, które poszukują zabawnej i odprężającej lektury. Idealnie sprawdza się na wieczór po długim dniu ciężkiej pracy :)


Za możliwość spędzenia przyjemnie wolnych chwil nad "Wesołą rozwódką" dziękuję Wydawnictwu Replika, które dopieściło mnie tym uroczym upominkiem.