niedziela, 10 września 2017

Nie czas na relaks

Stało się!!!



Kilka dni temu postawiłam kropkę po ostatnim zdaniu czwartego tomu sagi "Spacer aleją Róż". Jak nigdy mam obmyślone dwa podtytuły. Waham się pomiędzy:

Szarość miejskich mgieł


Kolce różanych krzewów.


Zważywszy, że bardzo chciałabym, aby okładka zawierała ciemne: popielate lub wręcz czarne akcenty, bardziej odpowiadałby mi ten pierwszy. Oczywiście tytuł musi zostać zaakceptowany przez Wydawnictwo Replika, a to oznacza, że możliwa jest jego całkowita zmiana - tak było w przypadku I tomu.

Do napisania została ostatnia, piąta część. Mam nadzieję, że zdołam pozamykać w niej wszystkie wątki i zrealizować pomysły, jakie krążą mi po głowie. Na razie każdy następny tom wychodzi mi znacznie obszerniejszy od poprzedniego, więc powody do obawy są duże :) Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw myślę, że pisanie szóstego tomu nie wchodzi w grę. Wprawdzie po tak długiej i wytężonej pracy z rodziną Szymczaków stwierdzam, że trudno będzie się z nimi rozstać, ale najwyższa pora myśleć o nowych projektach.



Wiecie co jest najgorsze?
Czasami pojawiają się w mojej głowie niegrzeczne pokusy, aby zrobić sobie dłuższy urlop od pisania. Praca nad sagą mocno wyeksploatowała moje siły witalne (nie mylić z kreatywnością i pomysłami na kolejne powieści). Przez minione półtora roku spędzałam długie godziny na czytaniu różnych materiałów i opracowań historycznych. Buszowałam po Internecie, robiłam research. Poświęcałam temu cyklowi każdą wolną chwilę. I teraz czuję takie zwyczajne ludzkie zmęczenie. Na razie jednak nie mogę sobie pozwolić na komfort wypoczynku, choć przez ostatnie parę dni "wrzuciłam na luz".



Piąty tom ma już prolog (to też do mnie niepodobne, bo zazwyczaj prolog piszę na samym końcu i nie jest to wbrew logice, jak mogłoby się wydawać komuś, kto nie para się pisaniem), więc za kilka dni na pewno zabiorę się do pracy. A na razie czeka mnie kilkakrotne przeczytanie tego, co napisałam w IV tomie, naniesienie tryliona (w przybliżeniu) poprawek, uzupełnienie ewentualnych luk w fabule (jeśli mi się przydarzyły, co raczej jest mało prawdopodobne), a dopiero potem wysyłka tekstu do wydawnictwa. Wbrew pozorom to bardzo dużo pracy, gdyż tekst wyszedł mi nad wyraz obszerny. W międzyczasie dostanę jeszcze złożony plik z III tomem to rewizji autorskiej. Czyli jak sami widzicie nie ma miejsca na lenistwo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz