wtorek, 29 września 2015

Wena Twórcza, autorka i Pan Gbur, czyli diabli wzięli mój plan :)

Czasami pisanie jakiejś powieści idzie wyjątkowo opornie. Człowiek ma szczere chęci, pomysł na fabułę, ba! nawet szczegółowy plan i notatki. Jest ktoś, kto kibicuje, aby powstał manuskrypt. Jest także Wydawca, któremu półgębkiem napomknęło się o czymś, co ma roboczy tytuł "Miód na serce".

I co z tego, skoro autorkę dopada lenistwo?

Siedzi taka bidula, gapiąc się w monitor. Ma wyznaczony cel. Ma sprzyjające warunki, bowiem ślubne szczęście ogląda w salonie telewizję, nastoletnie szczęście bierze udział w jakimś karkołomnym wyścigu na komputerze w swoim pokoju. Kot śpi, zwinięty w kłębek i nie próbuje atakować palców, które zamiast śmigać po klawiaturze spoczywają bezczynnie na kolanach. Albo skrobią autorkę po czole. Albo...

Oczywiście można zwalać winę na wszech-odpowiedzialną Wenę Twórczą, która kpi sobie ze szczerych chęci i wolnego czasu autorki (a ten, niestety, jest towarem deficytowym). Sęk w tym, że autorka nie zapałała miłością do jednej z książkowych postaci, chociaż zdaje sobie sprawę, że Marcin Podolski przyprawi o pospieszne bicie serca niejedną Czytelniczkę. A to sprawia, że pisanie idzie powoli - jak z kamienia.

Ale zaraz, zaraz! Kto nam się tutaj wcina w tekst?
- Halo! Proszę pana! Pan nie był zaproszony do udziału w tym przedsięwzięciu - denerwuje się autorka, gdy znienacka z manuskryptu zaczyna wyglądać Pan Gbur.
 - Phi! - w irytujący sposób oburza się mężczyzna. (Kto to widział, aby facet po trzydziestce wydawał z siebie takie odgłosy?!) - Wcale nie potrzebuję zaproszenia. Jestem w tym tekście potrzebny i już! I zamierzam mocno namieszać! - oświadcza buńczucznie nieproszony gość, samozwańczy bohater powieści.
- No i co teraz? - jęczy autorka. - A co z moim planem?
- Chrzanić plan! Zaufaj mi, dziewczyno.
Co mam zrobić? Muszę zaufać, ponieważ odkąd pojawił się Pan Gbur, z miejsca nabrałam chęci do pracy.

A może to moja kapryśna przyjaciółka, Wena, zapałała miłością do tego hm... dżentelmena i postanowiła wyleźć ze swojej kryjówki?


Tak czy owak, po kilkudniowym rozprzężeniu związanym z premierą "Cappuccino z cynamonem" oświadczam wszem wobec, że czas zabrać się do pracy.

Pisze się, pisze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz