środa, 2 września 2015

Krakowski wrzesień

Luźne myśli w drodze do biura...

Wczoraj był upał, dzisiaj temperatura bardzo drastycznie spadła. Krakowskie ulice z miejsca poszarzały. Dosłownie. W drodze do pracy miałam nieodparte wrażenie, że wszystkie panie zmówiły się w jakiś magiczny sposób i przyoblekły swe ciała w szarzyznę, czerń, brąz i inne smutne, zgaszone barwy. Zniknęły barwne sukienki i bluzeczki. Zrobiło się smętnie.

W modzie męskiej zapanował mix stylów: metroseksualni, wystylizowani i wylizani na żelu chłopcy  zapuścili brody, udając twardzieli w stylu drwala. Zdecydowanie bardziej wolę tych mniej wymuskanych - mężczyzna w bojówkach i traperach prezentuje się lepiej niż fircyk w rurkach i kusej marynarce. Gorzej, gdy wzmiankowany fircyk zapuszcza zarost - mieszanie stylów nie przemawia do mojego poczucia estetyki.


Jazda komunikacją zbiorową stała się uciążliwa: w porannym autobusie panował niemiłosierny ścisk. Uczniowie wypełnili luźną do tej pory przestrzeń, wbijając w biodra, boki, brzuchy i plecy współpasażerów garby plecaków. Przekrzykują się wzajemnie, nawijając o imprezach, randkach i minionych wakacjach. Nie od dzisiaj wiadomo, że w Krakowie jest trudno zaparkować. Albo są strefy płatnego parkowania, albo brak wolnych miejsc. Do tego jeszcze ekologia i ekonomia - po co wypuszczać w powietrze kolejne kłęby spalin? Naprawdę nie można byłoby na newralgicznych trasach puścić większych autobusów albo wrzucić dodatkowych kursów? Litości!!!


Z bólem głowy i posępną miną zabieram się do pracy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz