wtorek, 23 sierpnia 2016

Poznajcie mnie od A do Z

Moi wierni czytelnicy dobrze wiedzą, że o ile podczas spotkań autorskich zawsze dużo i chętnie opowiadam o różnych sprawach, tak na blogu czynię to rzadko. Po trosze wynika to stąd, że pisanie powieści jest zajęciem wyjątkowo czasochłonnym. Notoryczne stukanie w klawiaturę skutkuje tym, że najzwyczajniej w świecie nie chce mi się "płodzić" nic poza kolejnymi manuskryptami, które kiedyś przybiorą formę książek.

Niemniej jednak od czasu do czasu konieczna jest szczypta ekshibicjonizmu, i w związku z tym postanowiłam napisać to i owo na temat tego, co mi w duszy gra.

Jeśli chcecie poznać mnie od A do Z, zapraszam do lektury mojego prywatnego alfabetu :)



A – jak anatomia, szczególnie ta intymna. Pisząc scenę erotyczną, dokładam starań, aby fizyczna sfera związku została ukazana w jak najsubtelniejszy sposób. Wychodzę z założenia, że czasami lepiej jest użyć kilku słów mniej i pozostawić czytelników w lekkim niedosycie, niż popaść w wulgarność lub przesadę, ocierając się o pornografię. Według mnie autor nie powinien definitywnie wyczerpywać tematu, dla osób czytających powieść zawsze musi znaleźć się przestrzeń na wyobrażenia. Naukowe słownictwo pozostawiam lekarzom.




B – jak banał, którego unikam. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że czyjeś życie jest banalne – to tylko powierzchowne wrażenie.



C – jak „Cienie przeszłości” powieść mojego autorstwa, od której zaczęła się współpraca z Wydawnictwem Replika.



D – jak dom. Dom to rodzina, która go tworzy ze swą codziennością i troską, a nade wszystko wzajemnością przeżywania radości i smutków



E – jak empatia. Bez niej trudno byłoby zachować wiarygodność w kreowaniu postaci.



F – jak fantazja. Bez niej nie byłoby tych wszystkich powieści. Jest bezgraniczna i bywa nieokiełznana. Dodaje także uroku życiu codziennemu, jest zaprzeczeniem szarzyzny oraz rutyny.



G – jak gwiazdy. Dla mnie gwiazda to synonim samotności, zadumy nad naszą małością i przemijaniem. Jest czymś odległym, nadającym się wyłącznie do podziwiania. Do gwiazd nawiązuje powieść „Noc Perseidów” – nie tylko tytułem, ale również przemyślaną fabułą.



H – jak Huta, a w zasadzie Nowa Huta – jedno z moich miejsc na ziemi. Najmłodsza dzielnica Krakowa ze swoją odrębną i zaskakująco bogatą historią. A skoro Nowa Huta, to również Towarzystwo Przyjaciół Chorych - Hospicjum im. Św. Łazarza – instytucja, którą staram się wspierać na miarę moich możliwości.

I – jak indywidualność. My, kobiety, mamy tendencje do ukrywania swojej indywidualności pod warstwą ubrań i makijażu. Zbyt często dostosowujemy się do wymogów narzucanych przez otoczenie. Wkładamy mundurek złożony z modnego stroju, aby nie wyróżniać się z tłumu podobnych istot. Boimy się inności, ulegamy stereotypom, że kobiecie w pewnym wieku coś wypada bądź nie. Dostosowując się do cudzych wizji, stwarzamy sobie pozory szczęścia.


J – jak jaśmin, czyli mój ulubiony krzew ozdobny. Uwielbiam zapach jego kwiatów.

K – jak komercja. Wszechobecna także i w miłości – widoczne fasady modnego wizerunku wielu kobiet nie tylko przyciągają wzrok mężczyzn, ale niestety też stanowią wzorzec wyglądu kobiety, dla wielu niedościgniony. Jakże często zapominamy, że zewnętrzny blichtr to tylko pozór odciągający często wzrok od prawdy o kobiecie, wręcz zagłuszający ją. Adrianna z „Nocy Perseidów” to najlepszy przykład.


L – jak Lucy, nasz pies – owczarek niemiecki. Stworzenie wyjątkowo inteligentne, a jednocześnie przepełnione miłością.

Ł – jak łąka. Uwielbiam polne kwiaty: maki, chabry, dzwonki, margerytki a nawet osty. Delikatne i szybko przemijające, mają nieodparty urok. Tęsknię za ich widokiem przez całą zimę.




M – oczywiście jak miłość, czyli światło mojego życia.



N – jak „Noc Perseidów”, czyli jak to co niezbadane, nieprzewidywalne wplątuje się w nasze życie. Czasem tęsknota wypowiadana w formie marzenia determinuje nasze decyzje, i niekiedy, nie bacząc na realność osiągnięcia celu, realizujemy coś za wszelką cenę. Wtedy marzenie może okazać się destrukcyjne. Sugeruję mierzyć siły na marzenia. Więcej o tym mówią bohaterowie „Nocy Perseidów”.



O – jak odpoczynek. Oczywiście czynny, czyli długie spacery oraz bieganie.



P – jak pisanie. Pisarstwo czyni mnie bogatą – bo czymże jest jakiekolwiek posiadanie bez wiedzy o wartości dysponowanych dóbr – także tych, a może przede wszystkim, niematerialnych. Nie muszę umrzeć by docenić wartość życia, robi za mnie to mój bohater.

R – jak rozmowa. To most porozumienia pomiędzy płciami. Rozmowa – szczera, rzeczowa, sprowadzająca się nie tylko do mówienia, ale także do słuchania. Tak się złożyło, że w trakcie mojej kariery zawodowej przeważnie współpracowałam z mężczyznami, mam także wielu dobrych znajomych, z którymi mogę porozmawiać na niemalże każdy temat. Być może to sprawiło, że pisanie z perspektywy mężczyzny nie stanowi dla mnie większego problemu.



S – jak szczęście, czyli kierunek, w którym wszyscy dążymy.




T – jak tęsknota. Mocno odczuwalny wskaźnik miłości – im większy ból tęsknoty, gdy już nawet boli oddychanie, tym większa miłość.



U – jak utożsamianie się z bohaterami moich powieści. Pisząc, staram się wcielić w każdą ważną postać. Zastanawiam się, co czułabym, będąc na jej miejscu. Kiedy pracuję nad jakimś tekstem, żyję życiem moich bohaterów.



W – jak wartości, które wyznaję: humanitaryzm, patriotyzm, moja wiara.



Z – jak zazdrość, czyli uczucie dominujące w powieści „Tam, gdzie rodzi się zazdrość”. Niekontrolowana może stać się siłą niszczycielską. Uważam jednak, że jej dobrze wyważona szczypta jest potrzebna w każdym związku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz