Mam za sobą tydzień bajecznego urlopu. Spędziłam go w cudownym miejscu wśród wspaniałych ludzi. Wróciłam do domu zrelaksowana, naładowana optymizmem i pozytywną energią. W sercu zostają piękne wspomnienia, lecz czas pędzi nieubłaganie. Znowu trzeba było rzucić się w wir codziennych obowiązków:
- w pracy czekało na mnie biurko zasłane stertami dokumentów
- w domu trwa remont
- "Cappuccino z cynamonem" przechodzi przez ręce Redaktorki - nowa współpraca, trzeba się "dotrzeć" i złapać wspólny język
- w oczy kłuje mnie teczka z tekstem, który dopieszczam przed wysyłką do wydawnictwa
- tęsknię za bohaterami powieści, której pisanie rozpoczęłam kilka tygodni temu (wspominałam Wam już o tym) - chciałabym kontynuować, lecz brak mi czasu
- a jakby tego było mało, na nocnej szafce leży kilka pokus w kolorowych okładkach - to książki które: chciałabym, powinnam lub muszę przeczytać.
Kiedy ja to wszystko ogarnę?
Dlaczego czas tak pędzi, poganiając mnie i nie dając chwili wytchnienia?
Ha! Nie mam czasu nawet na to, aby włożyć buty do biegania i ruszyć przed siebie.
Powakacyjnie pozdrawiam.
Edytko, zwolnij trochę, odpocznij, rozejrzyj się dookoła... Czy zauważyłaś, że już prawie lato? Serdeczności przesyłam :-)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie teraz znalazłam czas by czytać Pani książkę, już trzecią. Powoli kończę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!