czwartek, 20 listopada 2014

Małe listopadowe smuteczki

Troszkę mi smutno, bo w ostatnich tygodniach bardzo zaniedbałam bieganie. Właściwie, to nie robiłam tego od półmaratonu, w którym startowałam pod koniec października. Po biegu potrzebowałam kilku dni na regenerację, a później zaczęło mnie łapać choróbsko. Aby nie rozłożyć się na dobre przed spotkaniem z Czytelnikami w Sieradzu, poniechałam biegania. Później natomiast dopadło mnie zapalenie oskrzeli. Mimo tygodnia spędzonego bardzo grzeczniutko w łóżku (robiłam wtedy korektę do "Tam, gdzie rodzi się miłość" i kończyłam pisać "Tam, gdzie rodzi się zazdrość") nadal nie jestem w formie.

Nie wiem, kiedy znowu wybiorę się na bieżnię w Wieliczce (bieganie nocami po ulicy jest nierozważne).

Ja chcę biegać!!!

Buu...

2 komentarze:

  1. Powrotu do zdrowia i formy życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracaj do zdrowia i... nie forsuj się zanadto. A na bieganie przyjdzie odpowiedni czas. Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń