Tegoroczne Targi Książki w Krakowie dobiegły końca. Cieszę się, że mimo mankamentów organizacyjnych i bardzo niedogodnej godziny dotarliście do mnie tak licznie. Wiem, że wiele osób, które chciały przyjść na spotkanie ze mną utknęło w gigantycznej kolejce przed wejściem.
W tym roku impreza zdecydowanie należała do młodzieży. Nastolatkowie stanowili bodajże 75% gości odwiedzających halę Expo. Miłe jednak jest to, że w czasach, gdy wiele osób wciąż obawia się zarażenia koronawirusem (doskonale to rozumiem), to właśnie młodzi ludzie podchodzili do mnie po dedykacje w książkach dla siebie, a także dla swoich mam i babć.
Miło było spotkać kilka znajomych pisarek, choć na dłuższe pogaduszki nie było warunków: za ciasno, za duszno, zbyt męcząco. Ale udało mi się odbyć kilka naprawdę ciekawych rozmów.
A teraz czas najwyższy wracać do prozy życia.
Przede mną stoi nie lada wyzwanie, bowiem moja najnowsza powieść nie ma żadnych patronów medialnych. Nie jest więc i nie będzie widoczna w blogosferze, o czym już alarmują życzliwe mi koleżanki po piórze. Takie realia: kończy się pewien etap, czas rozpocząć następny, nie oglądając się wstecz i z wiarą, że będzie lepiej. Na szczęście w przyszły rok mogę spoglądać z lekkim optymizmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz