piątek, 17 kwietnia 2015

Mobilizacja

Ostatnio działo się tak wiele w moim literackim świecie - premiera goniła premierę, że całkowicie wybiłam się z rytmu pisania. Niby głowa pełna pomysłów, kilka tematów naszkicowanych, zaczęte jakieś teksty, ale brak czegoś istotnego, co połączyłoby wszystkie ogniwa w całość. Wszystko przez tę małą, perfidną zdrajczynię - Wenę Twórczą, która siedzi gdzieś dobrze schowana i chichocze cichutko, aby nie zdradzić swojej kryjówki.

Ha! Nie wie, małpa jedna, że mam jeszcze w podorędziu Wytrwałość i Autodyscyplinę, które mobilizują mnie do kolejnego działania.

Tak więc, moja droga Weno, informuję Ci, że z Tobą czy nie, manuskrypt powstanie. Dzisiejszy plan, mimo Twojej nieobecności, został zrealizowany.

Prolog napisany, tekst właściwy już się tworzy. Rozpisany szczegółowy plan i spis postaci. Wiem, o czym mam pisać jutro, pojutrze, za tydzień. Nie muszę się spieszyć, nikt mnie nie pogania. W tym roku opublikowałam już trzy powieści, czwarta jest na warsztacie u Wydawcy. To bardzo dobry wynik, więc moja supernowa może powstawać powoli - komfort autora, który nie ma tzw. deadline'ów narzucanych przez Wydawnictwo. Sama sobie ten komfort zapewniłam, gdyż nigdy nie podpisuję umów na pomysły na książki, jak robi to wiele moich koleżanek po fachu. Wolę wysłać gotowy tekst - dopięty na ostatni guzik, dopieszczony i przeczytany kilkakrotnie.

Supernowa ma na razie tytuł roboczy. Będzie to powieść obyczajowa o pewnym młodym mężczyźnie, który bardzo pobłądził. Po raz pierwszy zdarza mi się, aby na pierwszy plan tak zdecydowanie wysunął się mężczyzna. Wcześniej tylko raz dopuściłam do głosu męski czynnik na dość dużą skalę, to było we "Wszystkich kształtach uczuć", gdzie narracja prowadzona jest raz z punktu widzenia Klaudii a raz Dawida.

Zatem do boju! Podejmuję walkę z rozleniwieniem, brakiem weny twórczej i wszystkimi "niechce-misiami", które ostatnio mnie dopadły. Koniec laby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz