poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Spotkaliśmy się w Nowej Hucie :)

Przyznaję, że przed spotkaniem z czytelnikami z Nowej Huty odczuwałam lekką tremę. Wszak chodziło o miejsce, które opisuję w mojej sadze "Spacer aleją Róż". Jak się okazało, trema była absolutnie niepotrzebna, gdyż w Filii nr 48 Biblioteki Kraków spotkało mnie szalenie sympatyczne i ciepłe przyjęcie.




Zasadniczo powinnam trochę doprecyzować i uściślić jeden fakt: osiedle Bohaterów Września, gdzie mieści się wzmiankowana biblioteka, leży obecnie na terenie dzielnicy Mistrzejowice, gdyż 1991 roku Nowa Huta została podzielona na mniejsze jednostki. W tamtym czasie ja także przestałam być oficjalnie Nowohucianką - pewnego dnia okazało się, że mieszkam w Bieńczycach. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ dla mieszkańców wschodnich obrzeży Krakowa, mimo zmian dokonanych nowym podziałem administracyjnym, to wciąż jest Nowa Huta i zapewne jeszcze przyszłe pokolenia będą uważać siebie za Nowohucian. Tak: w pierwszej kolejności Nowohucian, a dopiero w następnej kolejności za Krakowian. To miejsce ma bowiem w sobie jakąś magię. Fenomen, który sprawia, że mieszkańcy tego rejonu nadal mówią, że jadą do Krakowa, gdy mają do załatwienia jakąś sprawę na Starym Mieście. Wiem o tym doskonale, gdyż zapytałam o ten temat podczas rozmowy z czytelnikami :)



Na spotkanie przyszło sporo osób. Byli to zarówno ludzie urodzeni i wychowani w Nowej Hucie, jak i tacy, którzy pojawili się w niej stosunkowo niedawno. I wszystkich łączyła jedna pasja - ogromna sympatia dla miejsca zamieszkania. Za serce ujęła mnie pewna leciwa dama, która oznajmiła, że w Nowej Hucie mieszka mniej więcej od roku, ale jest Nowohucianką - bo właśnie tak się czuje. 

 
Zasadnicza część spotkania poświęcona była mojej fascynacji dzielnicą, jej historią, architekturą oraz znanymi Polakami, którzy byli bądź są związani z tym miejscem. W przyjemnej atmosferze dyskutowaliśmy sobie o tym wszystkim, zgromadzeni goście chętnie dzielili się swoimi spostrzeżeniami oraz anegdotami z życia dzielnicy.

Ach! Żyć nie umierać. Wspaniałe spotkanie. Bardzo sentymentalne, ciepłe i przyjemne.


Na zakończenie otrzymałam kwiaty - oczywiście róże, bo jakże inaczej, skoro myślą przewodnią był wspólny spacer aleją Róż? 

Bardzo ucieszył mnie również prezent od pań bibliotekarek: interesujący przewodnik po dzielnicy. Na pewno bardzo mi się przyda, ponieważ mogę teraz króciutko nadmienić, że piąty tom sagi wcale nie wyczerpał wszystkich moich pomysłów związanych z tym cyklem. W związku z tym na pewno napiszę jeszcze jakąś powieść osadzoną fabularnie w Nowej Hucie lat 90-tych.







Serdecznie dziękuję za zaproszenie do Filii nr 48 oraz licznie przybyłym czytelniczkom za tak miłe przyjęcie.


Przedstawiam krótką fotorelację - zamieszczone poniżej zdjęcia uzyskałam dzięki życzliwości pań zatrudnionych w bibliotece.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz