poniedziałek, 5 października 2015

Muzyczne wspomnienia, czyli Weno Twórcza przybywaj!

Wieczór.

W domu zapadła cisza. Jeszcze przed chwilą słuchałam razem z synem muzyki. Co za szczęście, że młody ma gust zbliżony do mojego i nie katuje moich uszu tandetą. Przez ostatnie dwie godziny z głośników słychać było to:


oraz podobne, mocne brzmienia.

Przewietrzyłam głowę (i nie tylko :) ) - piękna, ciepła pogoda sprzyja bieganiu i innym formom aktywności. Pobiegałam trochę po okolicznych pagórkach. Wróciłam do domu zmęczona, ale szczęśliwa. Usiadłam przy komputerze z myślą o tym, że popracuję nad powieścią.
I utknęłam. Znowu.

To nad czym teraz się głowię ma być moją trzynastą publikacją. Właściwie nie jestem przesądna, ale ta trzynastka wyjątkowo mi nie idzie. Być może jest tak dlatego, że ten tekst piszę nie tyle z własnej inspiracji i tego co mi w duszy gra, lecz dlatego, że obiecałam komuś jego powstanie. Moja droga przyjaciółka, Wena Twórcza, nie lubi, gdy podejmuję się takich akcji. Ona zdecydowanie woli, żebym bujała w obłokach i pisała o tym, co samo zalęgnie się w moich myślach.

A może niemoc twórcza (utknęłam mniej więcej w 1/4 drogi do wytyczonego celu) wynika z braku odpowiedniego podkładu muzycznego? Brakuje mi piosenki, która byłaby myślą przewodnią dla manuskryptu o wdzięcznej nazwie roboczej "Miód na serce". Mroczne utwory Rammstein zdecydowanie nie pasują jako tło muzyczne. Tutaj w ogóle nie kwalifikuje się ostre, rockowe brzmienie.

Na drugim miejscu w rankingu mojej ulubionej muzyki mogłabym wymienić piosenki/pieśni śpiewane chóralnie, ale te są zdecydowanie zbyt wzniosłe dla tej powieści.

Co mi jeszcze zostało?
Strachy na Lachy, Indios Bravos, Koniec Świata?
Uwielbiam!

Hm...


Raissa towarzyszyła mi, gdy pisałam "Wszystkie kształty uczuć".

Kolejny przeskok.
Piosenki z musicalu "Upiór w operze".


Swego czasu zasłuchiwałam się w ścieżce dźwiękowej ekranizacji. Bardzo dobrze kompilowały się z "Zerwanymi więziami"  - marzę o wznowieniu tej powieści. Stop! Nie, nie marzę o tym. Marzenia są dla ludzi, którym brak determinacji. Moim celem jest II wydanie. Wierzę, że tego dokonam. To tylko kwestia czasu.

Podczas pracy nad "Alter ego" w moim odtwarzaczu MP3 rządził niepodzielnie Piotr Rubik:


Szczególnie ważna była powyższa piosenka, gdy pisałam o tęsknotach macierzyńskich głównej bohaterki.

"Zakręcone życie Madzi Kociołek" potrzebowało czegoś błazeńskiego i lekkiego. Trudno było znaleźć odpowiedniego wykonawcę, więc tutaj do głosu dopuszczałam głównie Kult i niezrównanego Kazika - nadmieniam, że nie uważam jego piosenek za błazeńskie. Kazik śpiewa cholernie mądre i do bólu prawdziwe teksty. W moich czasach nastoletnich był dla mnie jednym z najważniejszych artystów.


Kolejnym punktem mojego prywatnego przeglądu jest piosenka skomponowana do tekstu Haliny Poświatowskiej - najpiękniejszy utwór o miłości i umieraniu. Zawsze będzie przypominał mi o ciepłych wiosennych miesiącach, gdy powstawał tekst "Baniek mydlanych".



Janusz Radek zagościł w moim sercu również podczas pracy nad tekstem "Zanim odszedł". Max Stec nie mógł postrzegać Karoliny Rozwadowskiej inaczej, skoro pierwszy raz spojrzał na nią przy takich oto dźwiękach:


To tyle moich muzycznych wspomnień i inspiracji na dzisiaj. Czas zmobilizować resztki energii i napisać chociaż parę akapitów.

Ciąg dalszy nastąpi :)

2 komentarze:

  1. O, a ja właśnie będę czytała "Zanim odszedł". Może sobie w takim razie też muzykę zapodam...
    Przy okazji niech mi będzie wolno serdecznie Panią pozdrowić. Póki co przeczytałam tylko "Cienie przeszłości", ale zamierzam się na wszystko. Super, że prowadzi Pani bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Życzę przyjemnej lektury. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń