Ostatnio bardzo mocno daje mi się we znaki bezsenność. Leżę w
łóżku, gapię się w sufit. Przewracam się z boku na bok. Wiem, że za
parę godzin zadzwoni budzik (Ha, ha, ha! - po co ja go w ogóle
nastawiam, skoro i tak nie śpię?) i trzeba będzie wstać, aby rzucić się w
wir obowiązków. Z zapiekłymi z niewyspania oczami będę siedzieć przed
komputerem, wlewając w siebie kolejną filiżankę kawy (no dobra, nie
filiżankę - teraz piję kawę kubkami - dużymi 400 ml), będę z anielską
cierpliwością uczyć się do kolejnego egzaminu, pisać kolejną pracę
zaliczeniową, a w przerwach wykańczać tekst ostatniej książki. Tylko po
co?
Zmęczona...
Zmęczona...
Odpowiedź na pytanie "po co?" bardzo często przychodzi z dużym opóźnieniem :) Ale równie często przybywa z myślą: "Było warto!"
OdpowiedzUsuńNie uwierzę, że Ty o tym nie wiesz :):):)
Typowa chandra przedwiosenna? Może przemęczenie? To proponuję niespieszny spacer na przykład... po lesie.
OdpowiedzUsuńPo co przygotowywać się do egzaminów? Tak, jak napisała powyżej Paulina - bo warto. Warto w siebie inwestować... .
Po co wykańczać książkę? Bo rzesze fanów na nią czekają. A wśród nich moja skromna osoba. Serdeczności :-)
Dobrze mieć takie duszyczki wokół, które trzymają kciuki i kopną czasem w cztery litery na zachętę :)
UsuńJuż nie pytam "po co?" Biorę się za życie. A za trzy i pół tygodnia - jak już będę po sesji - za pisanie nowej książki. Piękny pomysł mi się "urodził" :)