Przyjemności, czyli pisanie.
No i znowu niczym mityczny miecz Damoklesa wisi mi brak czasu, lecz ja kocham ten stan :)
Obmyśliłam sobie nowy projekt. No dobra - przyznaję: piszę kolejną książkę, chociaż znowu nie poczyniłam niemalże żadnych kroków w kierunku wydawania tego, co już mam gotowe. Pomysł jednak jest wart zarwanych nocy i godzin pracy. Narzuciłam sobie dyscyplinę nie mniej niż 5.000 znaków dziennie, lecz staram się pisać 10.000 i więcej. Chcę się z tym uporać do końca marca.
To chyba najtrudniejsza powieść, jaką zdarzyło mi się pisać - mimo stosunkowo prostej fabuły i konspektu, który zrobiłam kilka tygodni temu. Więcej o tym tutaj
A od pierwszego kwietnia zabieram się za:
- wykańczanie pracy dyplomowej
- przygotowanie do obrony
- BIEGANIE - tak, tak - koniec przerwy zimowej - dni będą już wystarczająco długie, abym mogła czuć się bezpiecznie