czwartek, 30 kwietnia 2015

Pracuje się :)

Wena twórcza wróciła. Fakt, pomogłam jej w tym trochę, robiąc szczegółowy plan pracy.
Codziennie wyznaczam sobie cel, jaki mam zamiar osiągnąć, np. że napisze 10.000 znaków.
Proszę bardzo, oto efekty:


Nowa ma póki co tytuł roboczy: "Uciekinier z cienistej doliny". Czy go zmienię, tego nie wiem. Planuję, że skończę pisanie przed wakacjami. Później tekst będzie musiał swoje odleżeć, abym nabrała do niego dystansu i  mogła na chłodno przeanalizować ewentualne korekty. W tym roku i tak go nie opublikuję, gdyż co za dużo, to niezdrowo (tej zasady nie przestrzega jedna z moich nieulubionych aŁtorek, która mnoży na potęgę swe dzieła, nie przywiązując wagi do jakości - nazwisko celowo pomijam, gdyż nie mam aspiracji opiniotwórczych).

Ciut zmęczona, ale szczęśliwa.

Życzę Wam miłej majówki, Kochani!

środa, 29 kwietnia 2015

Hasło dnia: MOTYWACJA.

Czasami tak jest, że się nie chce - ot tak, bez konkretnego powodu. Trzeba pokonać własną słabość. Mam tyle celów do zrealizowania, nie odpuszczę.



Jedna z najpiękniejszych scen w historii kina - niewidomy mężczyzna tańczący tango. Czy to możliwe w realnym świecie? Może... Chcieć, to znaczy móc. Ograniczenia? Niekiedy sami sobie je narzucamy. Z tym optymistycznym akcentem idę po filiżankę kawy, a później zabieram się do pracy.

Plan dnia: 10.000 znaków.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Autorki także czytają :)

Na szafce nocnej po mojej stronie łóżka piętrzy się pokaźny stos książek. Czytam powoli, po kilka kartek dziennie - na więcej nie pozwala mi czas. Nie uznaję pobieżnego kartkowania powieści, nie lubię PDF-ów, e-booków i audio-booków. Jeżeli książka mnie nie wciąga lub nuży, bez żalu porzucam lekturę - mój czas jest zbyt cenny, aby go marnować. Poza tym czytam uważnie: zwracam uwagę na budowę zdań, lekkość wyrażania myśli i wszystko to, co składa się na warsztat autora (ot, takie "zboczenie zawodowe"), a to też wydłuża czas czytania.

Czytam przede wszystkim polskie autorki. Jak wspomniałam niedawno w jednym z wywiadów O tutaj :) uważam, że pierwsze miejsce zawsze należy się temu, co powstaje u nas w kraju. Na przestrzeni wieków zasadniczym problemem Polaków było: "Cudze chwalicie, swego nie znacie" (S. Jachowicz). Do dzisiaj zresztą tak mamy, że zachłystujemy się tym, co obce, lekceważąc nasz dorobek. Wystarczy zerknąć na nieszczęsny serwis (Dlaczego nieszczęsny? To już temat na osobną notatkę, która zapewne nigdy nie powstanie) Lubimy Czytać i zobaczyć jak ocenia się literaturę krajową, a jak obcą. Mniejsza o to.

Co lubię? Lubię niejednoznaczność i wyraziste postaci. Do szału doprowadza mnie, gdy bohaterowie książki są cukierkowi i świętoszkowaci. W książkach jak w życiu: dobro miesza się ze złem, a biel w połączeniu z czernią daje całą paletę szarości. Na szczęście nasz rodzimy rynek literacki obfituje w wiele interesujących powieści. Wśród moich ulubionych autorek mogę wymienić: Joannę Bator, nieżyjącą już niestety Dorotę Terakowską, Basię Sęk, Ałbenę Grabowką, Wiesławę Bancarzewską. 

Aktualnie czytam nowość: "Esesmana i żydówkę" Justyny Wydry, delektując się jednocześnie "Fortuną i namiętnościami" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Serdecznie polecam Waszej uwadze obydwie te powieści. Zaś dla przeciwwagi podczytuję jeszcze autobiografię Mirosława Hermaszewskiego "Ciężar nieważkości" - fenomenalna! Ten człowiek pięknie opowiada nie tylko o sobie i swej przygodzie z lotem w kosmos, ale również o niepokojach ukochanej żony, o wspaniałej matce i wielkim autorytecie, jakim był dla niego starszy brat.

Do niedawna czytywałam w drodze do pracy, jadąc autobusem. Ostatnio zarzuciłam ten zwyczaj, głównie dlatego, że trochę zmieniła się koncepcja dojazdów do Krakowa - znacznie rzadziej korzystam z komunikacji aglomeracyjnej, natomiast w mieście mam przesiadkę za przesiadką, więc nie opłaca się wozić przy sobie książki. Zamiast czytać - uczę się słówek: niemieckich i hiszpańskich. Pierwszych, bo pojawiła się taka maleńka konieczność, drugich, bo zawsze podobał mi się ten język.

Wracając do tematu: czytajcie książki polskich autorów! Naprawdę warto!

A to tylko mała część tego, co mnie czeka w najbliższym czasie:



Mała rzecz, a cieszy :)

Dopiero zaczynam budować moją karierę literacką. W czasach, gdy czytelnictwo kuleje, autor nie ma łatwego żywota. Stąd też cieszy mnie takie małe, dzisiejsze odkrycie na stronie księgarni Matras (dział literatura kobieca):



Wiem, że to tylko 33 miejsce, ale dla mnie jest AŻ :), wszak prócz mojej, jest tam jeszcze ponad 330 innych powieści. "Zanim odszedł" - moja radość i duma.

piątek, 17 kwietnia 2015

Mobilizacja

Ostatnio działo się tak wiele w moim literackim świecie - premiera goniła premierę, że całkowicie wybiłam się z rytmu pisania. Niby głowa pełna pomysłów, kilka tematów naszkicowanych, zaczęte jakieś teksty, ale brak czegoś istotnego, co połączyłoby wszystkie ogniwa w całość. Wszystko przez tę małą, perfidną zdrajczynię - Wenę Twórczą, która siedzi gdzieś dobrze schowana i chichocze cichutko, aby nie zdradzić swojej kryjówki.

Ha! Nie wie, małpa jedna, że mam jeszcze w podorędziu Wytrwałość i Autodyscyplinę, które mobilizują mnie do kolejnego działania.

Tak więc, moja droga Weno, informuję Ci, że z Tobą czy nie, manuskrypt powstanie. Dzisiejszy plan, mimo Twojej nieobecności, został zrealizowany.

Prolog napisany, tekst właściwy już się tworzy. Rozpisany szczegółowy plan i spis postaci. Wiem, o czym mam pisać jutro, pojutrze, za tydzień. Nie muszę się spieszyć, nikt mnie nie pogania. W tym roku opublikowałam już trzy powieści, czwarta jest na warsztacie u Wydawcy. To bardzo dobry wynik, więc moja supernowa może powstawać powoli - komfort autora, który nie ma tzw. deadline'ów narzucanych przez Wydawnictwo. Sama sobie ten komfort zapewniłam, gdyż nigdy nie podpisuję umów na pomysły na książki, jak robi to wiele moich koleżanek po fachu. Wolę wysłać gotowy tekst - dopięty na ostatni guzik, dopieszczony i przeczytany kilkakrotnie.

Supernowa ma na razie tytuł roboczy. Będzie to powieść obyczajowa o pewnym młodym mężczyźnie, który bardzo pobłądził. Po raz pierwszy zdarza mi się, aby na pierwszy plan tak zdecydowanie wysunął się mężczyzna. Wcześniej tylko raz dopuściłam do głosu męski czynnik na dość dużą skalę, to było we "Wszystkich kształtach uczuć", gdzie narracja prowadzona jest raz z punktu widzenia Klaudii a raz Dawida.

Zatem do boju! Podejmuję walkę z rozleniwieniem, brakiem weny twórczej i wszystkimi "niechce-misiami", które ostatnio mnie dopadły. Koniec laby!

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wielkanoc

Święto Wielkiej Nocy to czas otuchy i nadziei,
czas odradzania się wiary w siłę Chrystusa i w siłę człowieka.
 

Życzę Wam, moi drodzy Czytelnicy, aby Święta Wielkanocne przyniosły radość, pokój oraz wzajemną życzliwość i stały się źródłem wzmacniania ducha.