czwartek, 11 września 2014

O czytaniu w autobusie :)

Lubię patrzeć na ludzi w autobusie/tramwaju. Niektóre obiekty są naprawdę INSPIRUJĄCE :) ale nie w tym rzecz. Dzisiaj chodzi mi o osoby, które czas podróży skracają sobie czytaniem. Na podstawie moich obserwacji, można podzielić te osoby na kategorie:
  • Czytelnik o wyrobionym guście literackim - zawsze ma w dłoni książkę tego samego gatunku/autora/serii. Pochłania ją jednym tchem, jest nieczuły na bodźce, skupiony tak, że można do niego strzelać. Taki ktoś czyta bez względu na to, czy ma miejsce siedzące, czy stoi wygodnie o coś oparty, czy "zwisa" z uchwytu. Zdarza mu się "przejechać" przystanek, na którym miał wysiąść.
  • Szpaner - obowiązkowo musi afiszować się okładką ambitnego dzieła. Niekoniecznie czyta - czasem po prostu gapi się w tekst lub okno. Zawsze jednak dba o to, aby tytuł lub autor został dostrzeżony przez współpasażerów.
  • Uczeń - wertuje notatki/podręczniki/lekturę - zazwyczaj dość nerwowo.
  • Pracoholik (blee - nie lubię tego słowa) - nawet w środkach komunikacji miejskiej ma nos wściubiony w dokumenty związane z wykonywaną pracą. Zakładam, że czytanie dziennika ustaw nie jest jej/jego pasją.
  • Gadżeciarz - czyta - nieważne co - ważne, że z czytnika. Zazwyczaj skupiony. Czyta wyłącznie, gdy ma miejsce siedzące (zakładam, że w grę chodzi strach o urządzenie).
  • Kategoria nienazwana (miałam zamiar napisać "wszystkolub", ale to nie pokrywałoby się z prawdą). W ich rekach można znaleźć absolutnie wszystko: literaturę popularną, piękną, podręczniki (!?), książki kucharskie, różnej maści publikacje religijne (niekoniecznie katolickie), bajeczki itp. generalnie literatura totalnie niedostosowana do wieku i płci. Niemal każdego dnia jest to inna książka. Czasami czytają ze skupieniem - widać nieznaczne zainteresowanie. Kiedy indziej gapią się w tekst z ewidentnym wyrazem obrzydzenia na twarzy (Na boga! Po co się tak katować?!)

Tak się teraz zastanawiam, czy takie czytanie masowo, niemalże hurtem jest jeszcze przyjemnością? Czy można delektować się książką, gdy czyta się ich takie ilości? Czy ktoś taki czyta z uwagą, wnikliwie, delektując się treścią? Czy może po prostu "przelatuje" wzrokiem tekst, nie zagłębiając się w detale i nie wnikając w to, co autor miał na myśli?

Ot po prostu - jeszcze jedna myśl, która nawiedza autorkę mknącą rano do pracy autobusem linii ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz