Wczoraj przebiegłam moją ulubioną trasę - pod Klasztor w Staniątkach.
To był pierwszy tak długi bieg po kilkumiesięcznej przerwie - w tym
roku tylko dwa razy udało mi się zmobilizować na krótkie,
czterokilometrowe odcinki. Biegło się fantastycznie - ze słońcem i
lekkim wietrzykiem. W uszach słuchawki z muzyką - polecam Rammstein -
idealny do słuchania podczas biegu.
Minęłam kilku biegaczy, część znam z widzenia - fajnie było znowu pozdrowić się na trasie :)
Kiedy dotarłam do klasztornych murów poczułam pełnię szczęścia. Poziom endorfin po takim biegu wzrasta maksymalnie.
Wyciszona, zadowolona, bez przygnębiających myśli w głowie...
Mam nadzieję, że już niebawem moje skrzydła pokryją się świeżymi piórami...
Podziwiam tych, którzy biegają i przed Tobą... chylę głowę w zachwycie :-) Zazdroszczę. Pozytywnie zazdroszczę :-) I serdeczności przesyłam :-)
OdpowiedzUsuń