Troszkę mi smutno, bo w ostatnich tygodniach bardzo zaniedbałam bieganie. Właściwie, to nie robiłam tego od półmaratonu, w którym startowałam pod koniec października. Po biegu potrzebowałam kilku dni na regenerację, a później zaczęło mnie łapać choróbsko. Aby nie rozłożyć się na dobre przed spotkaniem z Czytelnikami w Sieradzu, poniechałam biegania. Później natomiast dopadło mnie zapalenie oskrzeli. Mimo tygodnia spędzonego bardzo grzeczniutko w łóżku (robiłam wtedy korektę do "Tam, gdzie rodzi się miłość" i kończyłam pisać "Tam, gdzie rodzi się zazdrość") nadal nie jestem w formie.
Nie wiem, kiedy znowu wybiorę się na bieżnię w Wieliczce (bieganie nocami po ulicy jest nierozważne).
Ja chcę biegać!!!
Buu...
Powrotu do zdrowia i formy życzę :*
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia i... nie forsuj się zanadto. A na bieganie przyjdzie odpowiedni czas. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuń