Ostatnimi czasy wciąż piekły mnie oczy - zupełnie, jakby ktoś sypnął w
nie garścią piasku. Momentami żałowałam, że w biurze nie wypada
siedzieć w okularach przeciwsłonecznych, gdyż blask słońca
przedzierający się zza chmur był nie do wytrzymania. Paradoksalnie
dzisiaj, przy pięknej pogodzie objawy alergii ustąpiły.
Korzystając z faktu, że alergia nie dawała mi się dzisiaj we znaki, mimo upału, ruszyłam dzisiaj na moją ulubioną trasę.
Lubię biegać, gdy świeci słońce i jest ciepło. Zdecydowanie jestem stworzeniem ciepłolubnym :)))
Obyło
się bez szaleństw - z zamierzonych 7,5 km przebiegłam uczciwie tylko 5,
resztę przeszłam, sącząc wodę. Nie ma sensu nadmiernie się forsować.
Jutro pójdę pobiegać wieczorem - nie wcześniej niż o 20,00. Niezależnie
od tego, czy zdecyduję się biec w maratonie (biec a nie maszerować)
muszę biegać więcej - zasiedziałam się ostatnio, ale rozgrzesza mnie
chyba ostatnia sesja i "wykańczanie" pracy dyplomowej. Na to wszystko
nałożyło się jeszcze wydawanie książki - korekty, radość, ekscytacja i
chodzenie z głową w chmurach :)
Ostatnio dużo dzieje się w moim
życiu. Mam za sobą bardzo intensywny rok. Jak chyba każdy, marzę już o
wakacjach - o złocistym piasku na plaży, szumie fal obmywających brzeg i
prawdziwym, niczym niezmąconym wypoczynku.
Jesteś bardzo pracowitą Osobą. :-)
OdpowiedzUsuńA ja nadrabiam zaległości... w czytaniu i komentowaniu. Kiedy nagle "coś" spada jak grom z jasnego nieba... najpierw jest zdumienie, nierzadko przerażenie i... niemoc. Aż nadchodzi czas racjonalnego myślenia i działania. I wtedy można wrócić do... normalnego życia. Serdeczności Edytko :-)