piątek, 26 czerwca 2015

Co robi autorka, gdy nie chce jej się pisać?

Dopadło mnie rozleniwienie. Dacie wiarę, że nie chce mi się pisać? To znaczy nie to, żeby nie chciało mi się pisać książek w ogóle - co to, to nie! Chodzi o samą czynność: stukanie w klawiaturę i obmyślanie na bieżąco kolejnych zdań.

Aby znaleźć jakoś usprawiedliwienie dla mego niechciejstwa, przejrzałam moje ulubione blogi.
  • Tutaj znalazłam kilka pokus literackich: Przegląd Czytelniczy
  • Tutaj się rozmarzyłam: Vintage Cafeteria - uwielbiam belle epoque za afirmację kobiecości i piękna oraz wspaniałych artystów, którzy wówczas żyli
  • Tutaj zapachniało mi latem: Bożenka o wakacjach - zatęskniłam za błogą beztroską urlopową
  • Tutaj udało mi się zrelaksować, uwielbiam K i jego dziewczynę, są zabawni i bardzo inspirujący :) Polecam szczególnie wpisy o włosach, np ten: Blogerki zniszczyły mi życie
  • A na ostatek zaliczyłam bolesny facepalm (do tej pory boli mnie czoło), gdy zobaczyłam tę analizę: Analizatornia - czytałam, przecierając oczy ze zdumienia. Matko! Jak można było zrobić taką krzywdę Harremu Potterowi! Ja rozumiem, że to jest fanfik, ale żeby aż tak przeginać?!

Teraz jak przystało na zdyscyplinowaną autorkę zabieram się do pracy.

Eee... Tego... A może by tak przejrzeć jeszcze fejsa?


piątek, 19 czerwca 2015

Pobudka

Chodzę spać zdecydowanie za późno. Rano mój budzik śpiewa: "Dzień dobry, kocham cię, już posmarowałem tobą chleb...", a ja mam ochotę walnąć go raz a dobrze, aby zamilkł na zawsze. Muszę chyba zmienić dzwonek, ponieważ ta radosna melodia (możecie posłuchać tutaj) działa na mnie wyjątkowo przygnębiająco.

Za mało snu, za dużo kawy. Za mało ostatnio biegam, za dużo mam wrażeń.

Ostatnio wciąż spotkam się z Himalajami absurdu. Czasami, gdy wydaje mi się, że widziałam już szczyty ludzkiej "kreatywności" okazuje się, że można wznieść się jeszcze wyżej. W "Cappuccino z cynamonem", powieści, która właśnie jest poddawana korekcie redakcyjnej, pisałam między innymi o niemalże paranoicznym popadaniu w przesadę. Sęk w tym, że fikcja literacka zdaje się wypływać spomiędzy akapitów i przeciekać w świat realny. Mój mały, zabawny Teodor (drugoplanowy bohater powieści) ożył i wymknął się spod kontroli. Niestety żywy nie ma w sobie elementu farsy, lecz jest godny litości.

Czy tkwimy w jakimś dziwacznym Matrixie?

"Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy..." - pisał kiedyś Mickiewicz (Czy muszę wspominać, że chodzi o "Odę do młodości"?). Czy on też to widział? Tę niedorzeczność naszych zachowań, bezduszność i martwotę w relacjach międzyludzkich?


Czy także odnosił wrażenie, że życie jest ciągłym stąpaniem po kruchym lodzie?  Jeden nieostrożny krok może skutkować katastrofą. 

Jednym z największych problemów ludzi jest brak empatii.


środa, 10 czerwca 2015

Czas - okrutny tyran

Wróciłam z wagarów - dosłownie, ponieważ w moich tegorocznych planach nie przewidywałam wyjazdów na początku czerwca. Nie brałam też pod uwagę tego, że na kilka dni zapomnę o pracy zawodowej i pisaniu książek. Serio: nie poświęciłam tym dwóm sprawom ani jednej myśli - nie było na to czasu :)

Mam za sobą tydzień bajecznego urlopu. Spędziłam go w cudownym miejscu wśród wspaniałych ludzi. Wróciłam do domu zrelaksowana, naładowana optymizmem i pozytywną energią. W sercu zostają piękne wspomnienia, lecz czas pędzi nieubłaganie. Znowu trzeba było rzucić się w wir codziennych obowiązków:
  • w pracy czekało na mnie biurko zasłane stertami dokumentów
  • w domu trwa remont
  • "Cappuccino z cynamonem" przechodzi przez ręce Redaktorki - nowa współpraca, trzeba się "dotrzeć" i złapać wspólny język
  • w oczy kłuje mnie teczka z tekstem, który dopieszczam przed wysyłką do wydawnictwa
  • tęsknię za bohaterami powieści, której pisanie rozpoczęłam kilka tygodni temu (wspominałam Wam już o tym) - chciałabym kontynuować, lecz brak mi czasu
  • a jakby tego było mało, na nocnej szafce leży kilka pokus w kolorowych okładkach - to książki które: chciałabym, powinnam lub muszę przeczytać.
Aaa!!!
Kiedy ja to wszystko ogarnę?
Dlaczego czas tak pędzi, poganiając mnie i nie dając chwili wytchnienia?

Ha! Nie mam czasu nawet na to, aby włożyć buty do biegania i ruszyć przed siebie.

Powakacyjnie pozdrawiam.