wtorek, 28 października 2014

Veni, vidi, vici!

I Cracovia Półmaraton Królewski przeszedł do historii.

Z perspektywy trzeciego dnia po imprezie,mogę śmiało powiedzieć, że bardzo chciałabym wystartować w takiej samej imprezie za rok. Organizatorzy spisali się na medal, aczkolwiek można by się przyczepić ciepłego posiłku, który zaserwowano nam po biegu. Trasa była naprawdę piękna - mimo mgły i wysiłku można było podziwiać Kraków w cudownych, jesiennych barwach. Pogoda dopisała  - było wprawdzie chłodno (ok. 3 stopnie na plusie), ale póki człowiek w biegu - zimno nie doskwiera. Zimno nie doskwierało również łabędziom pływającym po Wiśle:



Było ciężko - w końcu to 21 kilometrów i 97 metrów. Dla wytrawnych biegaczy (jak na przykład moje ślubne szczęście), którzy startują w maratonach jest to zapewne bułka z masłem. A ja... cóż... większość czasu spędzam przed komputerem w pracy lub w domu - pracując i pisząc powieści.

Trzy lata temu było nie do pomyślenia, abym przebiegła więcej niż 100 metrów. Ze sportem nie było mi po drodze. Powolutku obrastałam sobie w tłuszczyk, pokpiwając nawet z ludzi, którzy gonią nie wiedzieć w jakim celu. Owszem, marzyło się o ładnej smukłej sylwetce, lecz nic w tym kierunku nie robiłam. Kupowałam coraz większe sukienki, ze smutkiem wspominając czasy, gdy byłam wiotka jak trzcinka i nosiłam rozmiar 36. W końcu przyszedł moment, gdy trzeba było się zmobilizować i coś zmienić w swoim życiu. Proszę, oto efekt:

Meta 2 godziny 19 minut 44 sekundy
 
Międzyczasy:
5 km = 30 m 37 s
10 km = 1 h 2m 14 s
15 km = 1 h 35m 35 s
20 km = 2 h 11m 53 s 

Możecie kręcić nosami - Wy, którzy robicie ten dystans w czasie o połowę krótszym, ja jestem z siebie dumna - dałam radę :)


No, to startujemy, Kochani!


Start z Rynku Głównego. A jeśli wypatrzyliście na zdjęciu kobitkę w czerwonej kurtce i z czerwoną opaską na głowie - to właśnie jestem ja :)
 Pozdrowienia dla kibiców, którzy mimo chłodu dzielnie nas dopingowali :)



 Dzięki takim grupkom "bębniarzy" biegło się o wiele raźniej.


 Początek biegu - trochę ciasno póki co :)


Do mety ok. 17 km - kaaawał drogi.
 Tego pana muszę wyprzedzić :)

Kładka Ojca Bernatka - ulubione miejsce organizatorów krakowskich biegów ulicznych :)))


Rynek Główny - stąd startowałam, wróciłam tutaj po 15 km.


















Zamek królewski i bulwary we mgle. Biegniemy dalej.

 Dwudziesty kilometr. Damy radę, damy radę, damy...

Hura! Widzę metę!
 Ostatnie kroki...


Tak, tak! Ta żółta linia oznacza 21 km 97 metrów! Dałam radę! Hura!!!



Wszystkie fotografie pobrałam z galerii Maratonów Polskich: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=6&action=1&code=1


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz