No, nie do końca lenistwo. Ja raczej nie potrafię leżeć tak w stu procentach bezczynnie i gapić się w obłoki płynące po niebie. Zaraz bowiem przychodzi mi do głowy a to pomysł na książkę, a to znowu na zrobienie czegoś.
W połowie tego uroczego, majowego weekendu stwierdzam, że życie jest piękne. Dobra, dobra - wiem, nic odkrywczego :)
Pogoda dopisała, chociaż bywało lepiej. Mimo, że z północy kraju płyną wieści o zimnie - wczoraj udało mi się wybiec w bluzce na ramiączkach i krótkich galotkach (nowy nabytek - wściekle różowy - idealnie komponuje się z nowymi butami do biegania :) ).
Słonko troszkę pomiziało mnie po nosie i ramionach.
Przemysław Kot, czyli mój udomowiony pieszczoch stosuje przeróżne fortele, aby opuścić bezpieczny dom. Ciągnie biedaczka na powietrze, lecz w trosce o jego życie nie wypuszczam łobuza z domu. Diablik zginął śmiercią tragiczną - potrącony przez samochód - nie chcę przerabiać tego po raz kolejny.
I tak na zmianę to robię coś w domu, to ślęczę nad poprawkami w książce, którą mam zamiar oferować do wydania w następnej kolejności.
...A na moim niebie pojawiła się jaskółka...
I znowu muszę stwierdzić, że okres wegetacji nad morzem jest spóźniony o... co najmniej dwa tygodnie... . Piękny ogród. I ta umywalka... fantastyczny pomysł. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńP.S.: Ja dzisiaj hurtowo zostawiłam komentarze, jako że miałam ogromne zaległości w ich pisaniu.