czwartek, 16 stycznia 2014

Kiedy cierpliwość przestaje być zaletą...

Ostatnio bardzo mocno daje mi się we znaki bezsenność. Leżę w łóżku, gapię się w sufit. Przewracam się z boku na bok. Wiem, że za parę godzin zadzwoni budzik (Ha, ha, ha! - po co ja go w ogóle nastawiam, skoro i tak nie śpię?) i trzeba będzie wstać, aby rzucić się w wir obowiązków. Z zapiekłymi z niewyspania oczami będę siedzieć przed komputerem, wlewając w siebie kolejną filiżankę kawy (no dobra, nie filiżankę - teraz piję kawę kubkami - dużymi 400 ml), będę z anielską cierpliwością uczyć się do kolejnego egzaminu, pisać kolejną pracę zaliczeniową, a w przerwach wykańczać tekst ostatniej książki. Tylko po co?

Zmęczona...



3 komentarze:

  1. Odpowiedź na pytanie "po co?" bardzo często przychodzi z dużym opóźnieniem :) Ale równie często przybywa z myślą: "Było warto!"

    Nie uwierzę, że Ty o tym nie wiesz :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Typowa chandra przedwiosenna? Może przemęczenie? To proponuję niespieszny spacer na przykład... po lesie.
    Po co przygotowywać się do egzaminów? Tak, jak napisała powyżej Paulina - bo warto. Warto w siebie inwestować... .
    Po co wykańczać książkę? Bo rzesze fanów na nią czekają. A wśród nich moja skromna osoba. Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mieć takie duszyczki wokół, które trzymają kciuki i kopną czasem w cztery litery na zachętę :)
      Już nie pytam "po co?" Biorę się za życie. A za trzy i pół tygodnia - jak już będę po sesji - za pisanie nowej książki. Piękny pomysł mi się "urodził" :)

      Usuń