Jadę rano do biura. Mijam po drodze biegających ludzi -
szczęściarze, którzy korzystają ze sprzyjającej aury. Troszkę im
zazdroszczę, ale tak pozytywnie - bez zawiści - tego biegania. Rano, gdy
zbieram się do pracy jest jeszcze ciemno - o bieganiu nie ma mowy.
Popołudniu, gdy wracam do domu niebo jest już granatowe, więc o bieganiu
tym bardziej nie ma mowy. Gdybym mieszkała w mieście zapewne wciąż bym
biegała, ale gonienie odludziem w tych ciemnościach to po prostu
kuszenie losu - mimo odblasków. Niefrasobliwych kierowców nie brakuje.
Brakuje natomiast dobrze oświetlonych chodników w mojej miejscowości. O
innych zagrożeniach związanych z bieganiem po zmroku wolę nawet nie
myśleć.
Inna strona medalu jest taka, że jestem stworzeniem ciepłolubnym i światłolubnym. Nie, żebym bała się ciemności - już dawno wyrosłam z czasów, gdy w mroku czaiły się straszne potwory :) Chodzi raczej o tęsknotę:
Byle do wiosny :)
Inna strona medalu jest taka, że jestem stworzeniem ciepłolubnym i światłolubnym. Nie, żebym bała się ciemności - już dawno wyrosłam z czasów, gdy w mroku czaiły się straszne potwory :) Chodzi raczej o tęsknotę:
- za wiosną
- zapachem kwiatów
- promieniami słońca na twarzy
- ciepłym wiatrem flirtującym z moimi rozwianymi włosami.
Byle do wiosny :)
I ja nie lubię tego braku słońca, światła, ciepła... . Ale, już przecież od Wigilii dnia nam zacznie przybywać, a "na Nowy Roku dzień jest dłuższy o barani skok" :-) Masz rację, Edytko, byle do wiosny... . Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuń