poniedziałek, 7 października 2013

Veni, vidi, vici!


Bieg Trzech Kopców to bodajże jedyny bieg górski, który odbywa się przez miasto - ulicami Krakowa. Do pokonania było 13 km malowniczą trasą: od podnóża kopca Krakusa, dalej bulwarami wzdłuż Wisły (dokładnie tam, gdzie próbowała wyciskać z siebie siódme poty moja książkowa Madzia Kociołek), następnie Aleją Waszyngtona (Aaa!!! 1,8 km pod górę - uff... ciężko było) - pod Kopiec Kościuszki, dalej podbieg na Wzgórze Sowiniec i meta u stóp Kopca Piłsudskiego. Malownicza, piękna, fantastyczna trasa, ale i niezły wycisk.

Dla mnie ten bieg, to niemalże pełnia szczęścia, ponieważ
- mimo kataru i przeziębienia :) - całą trasę przebiegłam - nie przeszłam ani kroku, nawet na najdłuższych i najtrudniejszych podbiegach. Wprawdzie mój upór, aby biec a nie iść odbił się na czasie: 1 godzina 30 minut i 1 sekunda (niektóre miejsca były tak trudne, że większość biegaczy pokonywała je marszem, co znacznie poprawiało wyniki), ale za to satysfakcja nieprawdopodobna.

Na bulwarach - przede mną jeszcze ok. 9,5 km:


IMGP6631.JPG


Finisz i związana z nim wielka radość:

C_DSC05685.jpg

Więcej zdjęć na moim Facebookowym profilu:

https://www.facebook.com/edyta.swietek/media_set?set=a.532884416788539.1073741828.100002009566037&type=1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz