czwartek, 31 października 2013

Wszystko wraca do normy :)

Chaos i ekscytacja związane z Targami pomału ulegają wyciszeniu. Mój mikrokosmos znowu osiąga stan równowagi.

Piszę.
Wena twórcza wróciła, choć tym razem podjęłam się zadania najtrudniejszego spośród dotychczas realizowanych projektów: to będzie książka dla dzieci. Nie jest łatwo, gdyż sama byłam dzieckiem... aaa!!! - nieważne, jak dawno temu. Wystarczy, że powiem, że to było  w zamierzchłych, pokrytych patyną zapomnienia czasach.





Wprawdzie było to już PO epoce dinozaurów, ale chodzi o to, że świat się zmienia. Bardzo szybko. Moje dzieciństwo jest diametralnie różne od dzieciństwa współczesnych dzieciaków - inne sprawy, problemy, inne otoczenie.

Myślę, że dzieci będą najbardziej wymagającym recenzentem. Już w najbliższych dniach próbka tekstu trafi do gromadki w różnym wieku - muszę wiedzieć, czy jest sobie czym zaprzątać głowę. Napisałam trzy rozdziały - we wstępnych założeniach jest ich ok 15, czyli jestem na tym etapie, gdy już można ocenić moją radosną twórczość i dokonać stosownych korekt.

środa, 30 października 2013

Auć!

Nie biegałam półtora tygodnia:
  • brak czasu
  • lenistwo
  • brak czasu
  • ekscytacja wydarzeniami ostatnich kilku dni
  • brak czasu :)
  • lenistwo, itd
Wczoraj zmobilizowałam się w końcu (przez cały dzień byłam wyjątkowo zdyscyplinowana - pod każdym względem) - zaraz po powrocie z pracy włożyłam: specjalne gacie i bluzę oraz buty do biegania, no i dawaj - 10 km pod górkę.
O kurcze, ciężko - pomyślałam na drugim kilometrze.
Jasny gwint - dodałam w duchu, wbiegając na najwyższe wzniesienie w okolicy.
Matko! A na co mi to było? - zastanawiałam się w okolicach czwartego kilometra.
Nie powtórzę o czym pomyślałam, gdy na piątym kilometrze poczułam kolkę, kłucie w lewym boku (???) oraz bóle w łydkach - zdecydowanie były to słowa powszechnie uważane za  niecenzuralne.

A jednak nie dałam się złamać podszeptom diablika, który siedział w mojej głowie, szturchał mnie widełkami i mówił:
- Daj sobie spokój, mała! Czy nie lepiej byłoby siedzieć na tyłku przed telewizorem z mrrruczącym Przemysławem na kolanach, podjadając słodycze i zerkając jednym okiem na Facebooka?
Hm... Kosząca perspektywa, ale szturchającym mnie złośliwym diabełkom mówię zdecydowane:
- NIE!!!

I to nic, że zbiegając z ostatniego wzniesienia odkryłam, że istnieją jeszcze takie partie mięśni, o których do wczoraj nie miałam pojęcia - co z tego, że postanowiły aktywować opcję "boli" dwa kilometry przed moim domem - dałam radę: z wywieszonym językiem, pokonując słabość i diabełkowe podszepty.


1392476_532884556788525_639026379_n.jpg


A już za dwa tygodnie ostatni bieg, na który zgłosiłam się w tym sezonie - Niepodległościowa 11 - Biały Kościół   - będę tam z moim mężem oraz... Madzią Kociołek :)

483221_407213609374457_1927469379_n.jpg

wtorek, 29 października 2013

Targi Książki Kraków 2013 cz.2

Niezmiernie żałuję, że termin targów pokrył się z terminem "zjazdu" na uczelni. To i tak cud, że mój czas na stoisku granice.pl wypadł po wykładach, więc miałam komfort psychiczny, że nie muszę wybierać pomiędzy dwoma bardzo ważnymi dla mnie sprawami (Madzia Kociołek otrzymała w spadku po mnie poczucie odpowiedzialności). Studia są dla mnie bardzo ważne, choć nie ukrywam, że to plan "B". Planem "A" są książki :)

Niemniej jednak, udało mi się również w niedzielę wygospodarować wolną chwilę podczas przerwy pomiędzy zajęciami, co implikowało spotkaniem z kilkoma świetnymi ludźmi, między innymi: Ewą Bauer, Romualdem Pawlakiem, Barbarą Sęk oraz tajemniczym osobnikiem w przebraniu, który zgodził się pozować do upiornej fotki:

1375758_543455275731453_740101845_n.jpg

a następnie, po zdjęciu maski okazał się:

1390776_543455215731459_2098873517_n.jpg

... Andrzejem Pilipiukiem we własnej, nietuzinkowej postaci.
Jako, że p. Pilipiuk gościł jakiś czas temu w Niepołomicach, gdzie ma pokaźną liczbę fanów, ucięliśmy sobie przyjemną pogawędkę o jego twórczości i najbliższych planach wydawniczych.
A poniżej foto wraz z Ewą Bauer:

1398983_534062386675087_2120909574_o.jpg

Jeżeli jakieś dobre wiatry przygnają na mój blog pana Andrzeja - serdecznie pozdrawiam :)

poniedziałek, 28 października 2013

Targi Książki Kraków 2013 - wrażenia na gorąco :) - część 1

Ta dam! Targi Książki Kraków 2013 r. przeszły do historii.

Zainteresowani tematem wiedzą, że debiutowałam tam z moją powieścią pt. "Zakręcone życie Madzi Kociołek" wydaną nakładem Wydawnictwa Szara Godzina.

Foto: W towarzystwie pani Manuli Kalickiej - autorki oraz agentki literackiej.

1395788_543455082398139_243008427_n.jpg

O Wydawnictwie Szara Godzina wspomniałam już wcześniej, tuż po wydaniu książki: http://edyta-swietek.blogspot.com/2013/10/kwiatek-dla-mojego-wydawnictwa.html
Osobiste spotkanie z panem Ireneuszem Godawą - współwłaścicielem wydawnictwa utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że trafiłam do firmy ze wszech miar profesjonalnej. Odbyłam bardzo przyjemne rozmowy z panem Ireneuszem - na tematy związane z moją twórczością, a także naszą wspólną pasją, czyli bieganiem. Jestem niezwykle szczęśliwa, że nawiązałam współpracę z kimś, kto ma w sobie tak wiele pasji i zaangażowania.
Serdecznie pozdrowienia dla całej ekipy Wydawnictwa Szara Godzina.

Foto: W towarzystwie pana Ireneusza Godawy

1375802_543455085731472_743449569_n.jpg

Kolejne ciepłe słowa nalezą się pani Bożenie Gałczyńskiej-Szurek (autorka: "Monachosa" oraz "Tajemnic grackiej Madonny"), z którą dzieliłam stolik podczas imprezy. Bez najmniejszej przesady mogę powiedzieć, że również spotkanie z panią Bożeną było niezapomnianym przeżyciem. ucięłyśmy sobie bardzo miłą pogawędkę. Pani Bożena jest osobą niezwykle ciepłą i życzliwą  - jestem pod ogromnym wrażeniem jej osobowości.

Foto: Z panią Bożeną Gałczyńską-Szurek (żałuję, że na chwilę obecną nie dysponuję lepszym zdjęciem)

1381909_543454695731511_1328576193_n.jpg

Oczywiście Targi Książki zaowocowały mnóstwem interesujących kontaktów. Na zdjęciu zamieszczonym poniżej jestem w towarzystwie Ewy Bauer ("Kruchość jutra", "W nadziei na lepsze jutro") oraz Agnieszki Turzynieckiej ("Inspektor Kres i zaginiona") - cała nasza trójka związana jest z Wydawnictwem Szara Godzina - myślę, że to dwie bardzo sympatyczne i obiecujące znajomości.

67062_543455055731475_343329068_n.jpg


Stoisko granice.pl , które użyczyło nam swojej gościny oraz miła jego ekipa:



1379860_543453372398310_141496353_n.jpg


Bardzo się cieszę, że dopisały moje koleżanki - serdecznie pozdrawiam i mocno ściskam :) ...

988751_543455172398130_1660330195_n.jpg

...oraz Czytelniczki - pozdrowienia dla pani Joanny :)

1380655_543453509064963_180304131_n.jpg

oraz dla Pani Kasi :)




A wieczorem w towarzystwie pani Manuli oraz mnóstwa wspaniałych osób, których nie sposób wyliczyć z imienia i nazwiska, bawiliśmy się w Jamie Michalika - i tutaj ubolewam, że jako osoba trzymająca się z daleka od aparatu fotograficznego nie dysponuję większą ilością zdjęć.

1381548_543453472398300_2041335719_n.jpg

Zamieszczone powyżej fotografie - dzięki uprzejmości:
  • Bogusława Hajduka,
  • autorów obecnych na targach,
  • mojego niewydarzonego telefonu komórkowego :)

piątek, 25 października 2013

Targi Książki Kraków 2013

Wszystkim moim miłym Czytelniczkom i Czytelnikom - obecnym i przyszłym - przypominam o Targach Książki w Krakowie. Będę tam w sobotę, od godziny 16,00 - stoisko F4 - Granice.pl.


SERDECZNIE ZAPRASZAM


Aktualnie mam znacznie dłuższe włosy - reszta się zgadza :)

1378344_538974726179508_874329383_n.jpg


PLAN SYTUACYJNY:

901342_538974076179573_279601524_o.jpg


Moja nieśmiertelna "podopieczna", która dzięki uprzejmości Wydawnictwa Szara Godzina będzie wraz ze mną "urzędować" na stoisku.

 madzia_kociolek.jpg

Szara Godzina.jpg

wtorek, 22 października 2013

Rozleniwienie :)

Dopadło mnie prawdziwe rozleniwienie twórcze - nie mylić z brakiem weny twórczej lub pomysłów - tych mi na szczęście nie brak. Po prostu nie chce mi się siedzieć przy komputerze i pisać. Chciałabym, abym jakiś uczynny skrzat "wyjął" pomysł z mojej głowy i wetknął go na twardy dysk - bez mojego aktywnego udziału w postaci bębnienia palcami w klawiaturę. Ja mogłabym w tym czasie wybrać się a rodziną na długi, jesienny spacer, pozbierać kolorowe liście i kasztany albo pobiegać.

Niestety skrzaty są gatunkiem bądź to mitycznym, bądź to na wymarciu - omijają mój dom szerokim łukiem :) - nic nie chce zrobić się samo. Nie pozostaje więc nic innego, jak zmobilizować się do pracy, a ponieważ nie mogę się zdecydować, który z pomysłów zrealizować w pierwszej kolejności - piszę równolegle trzy książki na raz. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego totalny misz-masz.

A w dowód na to, że walczę z rozleniwieniem, zamieszczam poniżej świeży, jeszcze ciepły kawalątek powieści z wątkiem kryminalnym, za którą zapewne blogowe guru od mody powieszą mnie na suchej gałęzi :). Zakładam, że nie będzie łatwo, gdyż moja główna bohaterka będzie chyba pod każdym względem inna niż ja (w przeciwieństwie do niej uwielbiam szpilki, prawie nigdy nie noszę balerin i nie mam żadnych zbrodniczych zapędów)


Kapcie-baleriny.jpg


Dzień zaczął się na pozór zwyczajnie. Poranna toaleta, makijaż, nerwowe wyszukiwanie w szafie ciuchów, które nadają się do wciągnięcia na grzbiet. Nie lubię nosić do pracy sztywnych, nudnych, nobliwych garsonek, w butach na szpilce utykam i ogólnie z modą mi nie po drodze, choć jak każda przeciętna kobieta, muszę przynajmniej raz w tygodniu jęknąć:
– Aaa! Ja nie mam co na siebie włożyć.
Ale ze mną już tak jest, że na jęczeniu się kończy, gdyż za zakupami także nie przepadam. Czasami mam ochotę posłać na księżyc albo najlepiej na jakąś odległą galaktykę wszystkie modowe guru (z blogerkami na czele) za to, że co sezon zmuszają miliony kobiet do rewizji zawartości garderób i wydawania ciężko zarobionych pieniędzy na trendy ciuszki, które w następnym sezonie będą już opatrzone, a w kolejnym passe. Ja najlepiej czuję się w rurkach, luźnych, koszulowych bluzkach i balerinach. I mam już szczerze dość tego pustego ulegania modzie! Od kiedy? Właściwie, to już od dawna, ale dopiero dzisiaj rano skrystalizowało się we mnie przekonanie, że najwyższa pora wznieść się ponad to. A wszystko dlatego, że przegląd garderoby okazał się totalną porażką.

poniedziałek, 21 października 2013

Weekend w biegu

Szkoda, że weekendy mijają tak szybko, a wieczór zapada coraz wcześniej. Odczuwam coraz większą tęsknotę za promieniami głaszczącymi moje policzki. Strasznie brakuje mi słońca, gdy idę biegać po powrocie z pracy - zanim ogarnę wszystko - robi się już ciemno. Dlatego, gdy w końcu udało mi się skorzystać z wolnej soboty, bieganie sprawiło mi mnóstwo radości. Trzeba było wykorzystać okazję - następna nieprędko się zdarzy - najbliższy weekend mam zajęty: uczelnia, Targi Książki  - będę więc w biegu :), ale bez przyjemności biegania.
Zignorowałam bolącą łydkę i kłucie, które pojawiło się w boku, gdy wbiegałam na dość strome wzniesienie. Wybrałam sobie trudną trasę - zaprawa przed "Niepodległościową 11".  Było ciepło, słonecznie, a na dodatek te zapierające dech w piersi widoki! Świat jest doskonale piękny w słoneczne, październikowe popołudnie. Chciałabym, aby ta pogoda utrzymała się jak najdłużej, najlepiej co najmniej do 11 listopada, czyli do ostatniego w tym sezonie udziału w amatorskim biegu

środa, 16 października 2013

1000 pomysłów na minutę :)

Słowo daję, że życia mi nie starczy na realizację wszystkich pomysłów, które chodzą mi po głowie. Zaledwie dziesięć minut temu wymyśliłam - z aktywną pomocą moich dwóch dżentelmenów - nowiutki projekt: napiszę książkę dla czytelników od lat trzech do stu trzech. Póki co, nie ujawnię wszystkich szczegółów, mogę powiedzieć tylko tyle, że będzie to zbiorek powiązanych ze sobą opowiadań kryminalnych (ale bez krwawych jatek z uwagi na wiek docelowych czytelników), których głównym bohaterem a zarazem narratorem będzie bardzo sympatyczne stworzenie.

Tytuł już mam, pomysł na dwa pierwsze rozdziały także, napisałam pierwszy akapit. Teraz grzecznie zabieram się do pracy, licząc na to, że skoro już zaczęłam, to natchnienie spłynie na mnie niczym jesienny deszcz i całość powstanie bez większych problemów.


wtorek, 15 października 2013

Madzia wkracza w wielki świat :)

Mam przyjemność poinformować drogich Czytelników, że dzięki mojej nieocenionej Agentce oraz Wydawnictwu Szara Godzina będę brała udział w Targach Książki w Krakowie - sobota 26 października 2013 r godzi 16,00 - stoisko portalu granice.pl (F4). Serdecznie zapraszam wszystkich Czytelników oraz osoby, które jeszcze nie miały styczności z moimi książkami.


542919_321377901272526_2072859688_n.jpg

Na pewno nie będzie tam tak zielono, ale mam nadzieję, że atmosfera będzie ciepła :)
To wspaniałe wiadomości w ten jesienny, wilgotny poranek. Bardzo się cieszę, że moja Madzia pojawi się w szerokim świecie.


madzia_kociolek.jpg

Szara Godzina.jpg

poniedziałek, 14 października 2013

Motyle

Trochę się rozleniwiłam - mam na myśli pisanie. Niby pomysłów mi nie brak, ale jakoś nie mogę się zmobilizować do pracy. To chyba przez te coraz krótsze, jesienne dni, uciekające w zawrotnym tempie.

Tęsknię za hukiem fal rozbijających się o wybrzeże, pokrzykiwaniem mew i ciepłym wiatrem flirtującym z moimi długimi włosami. A do wakacji jeszcze tak daleko... Tyle wyzwań po drodze, tak wiele może się zdarzyć...


książka.jpg


Codziennie rano, siedząc w biurze obiecuję samej sobie, że wieczorem coś napiszę, choćby parę słów. Przychodzi zmierzch, a słowa, zamiast do pliku word ulatują jak stado płochych motyli.

Dzisiaj musi być inaczej: jestem uparta, w głowie mam plan - zrealizuję go i już!!!

czwartek, 10 października 2013

Realizowanie pasji

Realizowanie pasji daje mnóstwo satysfakcji. Wytyczam sobie cel i uparcie do niego zmierzam: krok po kroku; czasem wolniej, czasem szybciej; bywa również i tak, że trzeba zrobić krok w tył, aby wziąć rozbieg.

Od jakiegoś czasu (wiedzą o tym Ci, którzy otrzymali autorskie egzemplarze "Zakręconego życia Madzi Kociołek"), nieustannie towarzyszy mi cytat:

 

Nie istnieje droga na skróty do miejsca, do którego dojść warto.

- Beverly Sills

To jedno zdanie oddaje nie tylko sens tamtej humorystyczno-satyrycznej opowieści (kto czyta ze zrozumieniem - czuje takie niuanse), ale ma dla mnie znaczenie o wiele szersze. Nie osiągnęłabym absolutnie nic, przeżywając moje życie metodą: "kopiuj-wklej". We wszystko co robię wkładam duszę i poświęcam temu mnóstwo uwagi - chodzi oczywiście o sprawy, które są WAŻNE w MOIM życiu, trudno byłoby bowiem z pasją i pietyzmem wieszać pranie czy robić zakupy - choć znam osobiście mnóstwo osób, które wokół robienia zakupów budują całe strategie :)





1072205644droga2.jpg
źródło obrazka : www.vismaya-maitreya.pl

Pisanie książek jest moją pasją - zawsze to podkreślałam. Podporządkowałam temu większość spraw z mojego życia, praktycznie niemalże wszystko kręci się wokół tego, włącznie z życiem rodzinnym. Realizowanie się na tym polu oznacza nie tylko głęboką satysfakcję, gdy stawiam kropkę kończącą ostatnie zdanie lub gdy udaje mi się zamknąć jakiś wyjątkowo trudny wątek. Jest to praca wymagająca ogromnej cierpliwości, systematyczności, a przede wszystkim pochłaniająca mnóstwo czasu. Są to godziny poświęcone na przemyślenia, poszukiwanie inspiracji, ciekawostek, momentami wręcz dokształcanie się w dziedzinach, o których wcześniej nie miało się mglistego pojęcia (np. w jakich sytuacjach kajdankuje się przestępcę z rękami z przodu a w jakich z rękami z tyłu - niby drobiazg, ale jakże ważny!!!).

Trudno byłoby zliczyć czas stracony - gdy poszukiwania jakiegoś detalu nie przynosiły efektu lub gdy dla dobra książki trzeba było z niej usuwać całe akapity - tak było z "Cappuccino z cynamonem", "Kontraktem" oraz "Wszystkimi cieniami przeszłości" - książkami, które czekają na swoją kolej.
Nie uważam jednak, aby był to czas zmarnowany. Kocham robić to, co robię. Póki starczy mi sił i pomysłów - będę pisać -
  • dla siebie
  • dla satysfakcji
  • dla wszystkich Czytelników, od których w ostatnich dniach otrzymuję mnóstwo miłych e-maili oraz wiadomości na FB - dziękuję Wam kochani za to, że wciąż trzymacie kciuki i pamiętacie, za wszystkie ciepłe i życzliwe słowa :)
Wiem, że moja praca nie idzie na marne i liczę na to, że w przyszłym roku wydam kolejną powieść - taką, która pokrywa się z tym, do czego przyzwyczaiłam Was przy poprzednich książkach.

środa, 9 października 2013

Kwiatek dla mojego Wydawnictwa

Moi Wydawcy to wspaniali ludzie. Piszę o tym z głębokim przekonaniem i z potrzeby serca. To fantastyczne, że w czasach, gdy łatwiej wydać "głupiutką książeczkę kucharską napisaną przez głupiutką celebrytkę" (jak to kiedyś napisał mi w e-mailu jeden z wydawców) są ludzie, którzy wierzą, że warto dać szansę nowym autorom - takim jak ja - debiutantom. Właściwie można rzec, że wydanie Madzi Kociołek jest poniekąd moim debiutem, gdyż dopiero teraz mogę zaistnieć na szersza skalę. Trochę żałuję, że nie miałam dość cierpliwości przy poprzednich trzech książkach i wydawałam je własnym sumptem - to ograniczyło znacznie ich funkcjonowanie na rynku. Ale nie o tym chciałam mówić :)

Szara Godzina to nie tylko Wydawnictwo, ale zespół ludzi, których wirtualną obecność czuję w moim "książkowym świecie" - oni troszczą się o nas - swoich pisarzy, śledzą na bieżąco serwisy internetowe, starają się wypromować naszą twórczość. Profil Facebookowy Szarej Godziny wciąż tętni życiem - tam ciągle coś się dzieje.

Dziękuję Szarej Godzinie za szansę, którą otrzymała moja "Madzia", za dynamiczne działanie (wydanie książki poszło błyskawicznie) i nieustanne zaangażowanie. Nawiasem mówiąc, cieszę się również z tego powodu, że jeden z współwłaścicieli Wydawnictwa podziela moją drugą pasję - bieganie :)




Myślę o Szarej Godzinie i od razu robi się ciepło na sercu :)

Szara Godzina.jpg

Życie jest piękne

Cudowny poranek. Niebo jeszcze nieco przymglone, zasnute chmurami, lecz za nimi, gdzieś w górze słońce tylko czeka sposobności, aby przebić się ze swoimi ciepłymi promieniami. Las, przez który jeżdżę do pracy już obleka się w barwy jesieni: coraz więcej w nim złota, ciepłych brązów i czerwieni.

Zamiast kawy na biurku mam kubek herbaty. W ciszy delektuję się ostatnimi chwilami samotności. Błogi spokój... - do czasu :) Zaraz biuro zacznie tętnić życiem, zrobi się ruch i zamieszanie - lubię to, lubię moją pracę. Pisanie i biegi to moja pasja, ale nie wyobrażam sobie, abym mogła siedzieć w domu. Bez pracy i kontaktu z ludźmi człowiek zamyka się w sobie i przyjmuje na wszystko postawę "NIE!!!":
  • nie mam czasu...
  • nie mam ochoty...
  • nie podoba mi się...
Nuda jest destrukcyjna - podobnie jak przesyt wrażeń - mierzi, nuży, wypacza sposób myślenia. Aktywność - zarówno zawodowa jak i taka codzienna (robienie czegoś więcej, niż tylko wpatrywanie się w telewizor) sprzyja lepszym nastrojom - na pewno w moim przypadku.

Spoglądam przez okno i usta same rozciągają się w uśmiech. W mojej głowie dźwięczy piosenka "Jak dobrze wstać, skoro świt...".

I po co zatruwać życie sobie i innym? Po co denerwować się w ulicznych korkach, przeklinać i trąbić, zajeżdżać drogę... Po co wylewać żółć, psuć humor wszystkim wokół...  Nie lepiej cieszyć się drobiazgami?

5682301_jesienne-slonce-w-jesiennych-lisciach-_1.jpg
źródło obrazka: fanynka.flog.pl

wtorek, 8 października 2013

Zmiana tematu :)

Ostatnio było tutaj dość monotematycznie: Madzia Kociołek oraz pasja biegania zdominowały moje wpisy. A przecież sama niedawno wspomniałam, że nie chciałabym dożywotnio zostać zaszufladkowana wyłącznie jako autorka humorystycznych opowieści, gdyż tak właściwie większość z tego, co napisałam znacznie odbiega od "Madzi" (kto czytał moje trzy wcześniej wydane książki dobrze o tym wie - żadna z nich nie jest taka "grzeczna").

Po kilku latach tworzenia do szuflady (nie wydałam nawet połowy tego, co napisałam) myślę, że najlepiej czuję się w klimacie romansu z wątkiem kryminalnym, aczkolwiek "Wszystkie cienie przeszłości" zdecydowanie bardziej ocierają się o thriller niż romans. Myślę, że jak już wydam tę książkę, to dla większości Czytelniczek (i Czytelników - tak, tak - panowie też czytają moje książki), które nie miały wcześniej styczności z moimi powieściami będzie to spore zaskoczenie - aby nie powiedzieć, że szok. Poniżej króciutki urywek tejże powieści.



W zaułku śmierdziało (...). Słychać było popiskiwanie przemykających wzdłuż muru szczurów. Takie obrzydliwe, ponure i ciemne miejsca są w każdym mieście, znajdują się tuż obok rzęsiście oświetlonych ulic z wystawami drogich sklepów. (...).

Młoda kobieta zaklęła niewybrednie, gdyż zdecydowanie nie należała do subtelnych aniołów, gdy postawiła stopę obutą w nowiutkie, zamszowe szpilki Ginno Rossi wprost w cuchnącą kałużę.

– Świetnie! Po prostu świetnie! Utytłałam nowe buty – jęknęła, usiłując w mroku oszacować rozmiar zniszczeń. Z jej ust wydobywały się kłęby pary, dowód na to, że z wolna zakradał się zapowiadany na noc przymrozek.

(...) Marzyła o tym, aby wrócić w ciepłe, przytulne objęcia swojego luksusowego mieszkania, nalać sobie kieliszek martini bianco, zapalić wonne kadzidła i zanurzyć się w wannie wypełnionej gorącą, aromatyczną wodą.

Marzyła także o tym, aby zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnych rzeczach, które spotkały ją tego dnia, zwłaszcza o tej okropnej kobiecie, z którą starła się w ostrej kłótni – zresztą nie jedynej tego dnia. Starała się nie rozpamiętywać szczegółów przepychanki, to był najlepszy sposób na przetrwanie – nie myśleć, zapomnieć, skupić się na czymś miłym.

Uśmiechnęła się sama do siebie – hedonistka w każdym calu. Wszak życie służyło osiąganiu sukcesów, a te umożliwiały spełnianie różnych, kosztownych zachcianek.

Zaraz jednak uśmiech zgasł z jej twarzy. Jak mogła skupić się na przyjemnościach, skoro nawet Adam wyprowadził ją z równowagi? Czy odczuwał jakąś cholerną, sadystyczno-masochistyczną przyjemność w rozszarpywaniu ran, które obydwoje ponieśli?

"Adam, Wiktor, Michalina… Psiakrew! Dość jak na jeden cholerny dzień!"

Z zadumy wyrwało ją prozaiczne potknięcie się o nierówny bruk. Nawet nie chciała myśleć o tym, jak bardzo tym razem ucierpiały piękne buty. Rozejrzała się ze zniechęceniem. Od ruchliwej ulicy dzieliło ją jeszcze jakieś dwieście metrów. Wzdrygnęła się, widząc szczury oblegające rozsypane wokół kubła odpadki. W ciemnej ulicy słyszała niepokojące szelesty i dźwięki. Przycisnęła kurczowo torebkę żałując, że zamiast zachować rozsądek i udać się na przystanek tramwajowy lub wezwać taxi, wybrała samotny spacer podejrzaną okolicą. Odgłos szpilek odbijał się głośnym echem. Dziewczyna słyszała własny oddech i przyspieszony łomot serca.

Pisnęła z przestrachem, gdy spod jej stóp uskoczył, miaucząc przeraźliwie, wychudzony i wyleniały kocur.

– Szlag trafił! Co mnie podkusiło, żeby się tędy przedzierać? – wymamrotała do siebie. – Ależ tutaj cuchnie!

Po chwili jednak sprawa smrodu, brudnych butów oraz kota zeszła na dalszy tor, bowiem w mroku nieoświetlonej ulicy zamajaczyły nagle dwie barczyste sylwetki. Kobieta zawahała się przez moment, czy powinna iść dalej. Intuicja podpowiadała jej, że takie spotkanie w ciemnej ulicy może skończyć się kłopotami. Nerwowo obejrzała się przez ramię i zobaczyła jeszcze jedną ponurą postać. Miała towarzystwo.

– Psiakrew. Spokojnie, spokojnie. Po prostu ich wyminę – wyszeptała, usiłując dodać sobie odwagi. – Może nie będą mnie zaczepiać. W razie czego oddam im portfel i komórkę. To powinno załatwić sprawę – postanowiła.

Nie mogła sobie wyobrazić gorszego finału tego okropnego dnia, niż ewentualna napaść w ciemnej ulicy. W popłochu rozejrzała się, czy nie ma gdzieś potencjalnej drogi ucieczki, lecz z obydwu stron otaczały ją wysokie mury ogrodzeń, wejścia na zaplecza sklepów, kubły na śmieci i sterty kartonów. Nawet, gdyby zaczęła teraz krzyczeć, mimo że jeszcze nic złego się nie stało, wątpiła, aby ktokolwiek ją usłyszał. O tej porze nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w ten zaułek. O ucieczce nie mogło być mowy, a już z całą pewnością nie w szpilkach na dziesięciocentymetrowym obcasie. Gdyby przynajmniej nie były zapinane w okolicy kostki, to mogłaby zaryzykować zsunięcie butów i sprint boso przez cuchnące kałuże, była niezłą biegaczką, jednak na odpinanie paseczków nie było już czasu, gdyż niczym stado szczurów osaczyła ją podejrzanie wyglądająca gromadka.

– Śpieszysz się gdzieś, laluniu? – zagadnął jeden z zakapturzonych osobników.

Próbowała go bez słowa wyminąć, lecz nagle w mroku zalśniło ostrze noża. Poczuła na policzku chłodny dotyk stali.

– Ani słóweczka – powiedział złowieszczym szeptem typek, który w ułamku sekundy otoczył jej szyję ramieniem i zasłonił dłonią usta. Kobieta poczuła kwaśny posmak nieumytej dłoni, przesiąkniętej aromatem nikotyny.

poniedziałek, 7 października 2013

Veni, vidi, vici!


Bieg Trzech Kopców to bodajże jedyny bieg górski, który odbywa się przez miasto - ulicami Krakowa. Do pokonania było 13 km malowniczą trasą: od podnóża kopca Krakusa, dalej bulwarami wzdłuż Wisły (dokładnie tam, gdzie próbowała wyciskać z siebie siódme poty moja książkowa Madzia Kociołek), następnie Aleją Waszyngtona (Aaa!!! 1,8 km pod górę - uff... ciężko było) - pod Kopiec Kościuszki, dalej podbieg na Wzgórze Sowiniec i meta u stóp Kopca Piłsudskiego. Malownicza, piękna, fantastyczna trasa, ale i niezły wycisk.

Dla mnie ten bieg, to niemalże pełnia szczęścia, ponieważ
- mimo kataru i przeziębienia :) - całą trasę przebiegłam - nie przeszłam ani kroku, nawet na najdłuższych i najtrudniejszych podbiegach. Wprawdzie mój upór, aby biec a nie iść odbił się na czasie: 1 godzina 30 minut i 1 sekunda (niektóre miejsca były tak trudne, że większość biegaczy pokonywała je marszem, co znacznie poprawiało wyniki), ale za to satysfakcja nieprawdopodobna.

Na bulwarach - przede mną jeszcze ok. 9,5 km:


IMGP6631.JPG


Finisz i związana z nim wielka radość:

C_DSC05685.jpg

Więcej zdjęć na moim Facebookowym profilu:

https://www.facebook.com/edyta.swietek/media_set?set=a.532884416788539.1073741828.100002009566037&type=1

piątek, 4 października 2013

Złocisto-brązowa

Przyznam się do czegoś - jestem takim samym zmarzluchem jak Madzia Kociołek :)

Wiosna przyszła późno, ociągając się leniwie. Krótkie było tegoroczne lato - mimo  najlepszych wakacji w moim życiu - czuję ogromny niedosyt.  Już tęsknię za ciepłym dotykiem promieni słonecznych, wylegiwaniem się na huśtawce...

Skrobanie szyb w aucie i zimno szczypiące w policzki to wątpliwe atrakcje.

Jedyny plus zimna jest taki, że wczorajsze wieczorne bieganie (od 20.00) było bardzo szybkie -  od razu musieliśmy narzucić duże tempo - na rozgrzewkę, a później jakoś poszło :). Mój mąż i tak stwierdził, że jak na jego możliwości osiągnęliśmy marny czas, ale ja jestem z siebie dumna. po kilku miesiącach osiągnęłam zadowalającą formę. Ja(!) - zmarzluch, który nigdy nie był entuzjastą sportu teraz sama namawiam innych do tego, aby unieśli pośladki z wygodnego fotela, wyłączyli telewizor (w którym i tak nic ciekawego nie ma) i wyszli z domu - niekoniecznie po to, aby biegać. Warto to zrobić choćby dla takich obrazków:



indeks.jpg

Mimo wszystko lubię jesień za jej piękne barwy, szelest liści pod nogami. Cudownie wygląda złocisto-brązowy deszcz liści strącanych podmuchem wiatru.

1190964305s1.jpgźródło - Internet

A już w najbliższą niedzielę - Bieg Trzech Kopców. Oby tylko dopisała pogoda. Kraków oraz Las Wolski w jesiennych barwach na pewno będą pięknie się prezentować :)

wtorek, 1 października 2013

Finał Facebookowej zabawy w "udostępnienia"

Mimo kilkugodzinnych prób, nie udało mi się wgrać na bloga filmu dokumentującego losowanie. Umieściłam go na Facebooku (dwuminutowy film "ładował się" dobrze ponad godzinę :)

Link do filmu:

https://www.facebook.com/photo.php?v=529980977078883&set=vb.100002009566037&type=2&theater


A zainteresowanych informuję, że książki wylosowały;
Aldona Żbikowska oraz Anna Bester. Anna Bester otrzyma dodatkowy egzemplarz, który może podarować komuś bliskiemu.

Dziękuję wszystkim życzliwym za udział w zabawie, a wylosowanym dziewczynom gratuluję nagrody i życzę przyjemnej lektury.