wtorek, 19 marca 2013

Kazia Lekutko nie będzie miała lekkiego życia

Myślałam, że pociągnę tę opowieść równolegle z jakąś troszkę poważniejszą książką, a tymczasem wszystko wskazuje na to, że Kazia do towarzystwa będzie miała... pracę dyplomową na temat partycypacji pracowników w podejmowaniu decyzji w małych i średnich firmach. Do końca semestru trzeba napisać pierwszy rozdział i obawiam się, że mówiąc o owym rozdziale, promotor nie miał na myśli powieści obyczajowej, lecz poważną rozprawę naukową.

Cóż, Kazia, jako szeregowy pracownik Urzędu Gminy raczej nie partycypuje w decyzjach :-), w pisaniu pracy dyplomowej na pewno mi nie pomoże, trzeba więc zdać się na wiedzę podręcznikową.

Damy radę...

A poniżej świeżutki, jeszcze ciepły fragment pierwszego rozdziału - książki rzecz jasna, a nie pracy dyplomowej :)




Kazia Lekutko, kipiąc wciąż wściekłością na przygłupie koleżanki z sekcji kulturalnej, w te pędy ruszyła korytarzem do swojego biurowego pokoju. Gnała tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to obolałe nóżki obute w nieco przyciasnawe szpilki z mocno zużytymi flekami. Właściwie nawet określenie "mocno zużyte" nie do końca odpowiadało rzeczywistości, gdyż jeden flek starty był już tak mocno, że jego żałosna pozostałość była cieńsza niż plasterek żółtego sera, którym w każdy piątek pani Lekutko okraszała swoją bułkę przygotowywaną z myślą o drugim śniadaniu w pracy. Drugi flek natomiast, wypadł z obcasa dwa dni wcześniej, skutkiem czego, Kazimiera Lekutko wydawała odgłos sugerujący, że kuleje na jedną nogę, gdyż jednym butem tupała głośniej niż drugim. Zdając sobie sprawę z tego, że ten odgłos jest wyjątkowo głupi, starała się przemieszczać jak najdyskretniej, czyli, co było do niej zupełnie niepodobne, stąpać na paluszkach niczym baletnica z „Jeziora łabędziego”, lecz w chwili, gdy emocje wzięły górę nad chęciami nie wzbudzania taniej sensacji, udawanie baletnicy umarło śmiercią naturalną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz