środa, 27 marca 2013

Cisza...


Za oknem bezszelestnie sypie śnieg. Piękną mamy zimę tej wiosny. Świat znowu zdrzemnął się pod białą, puchową pierzyną.

Nawet Madzia Kociołek zapadła w pseudo-zimową drzemkę. Szturchnęłam ją lekko w bok, ale ziewnęła przeciągle i wysapała:
- Daj mi się jeszcze chwilkę zdrzemnąć, matko. Jak już przyjdzie moje pięć minut, to zatęsknisz za świętym spokojem.

Aaa!!! Ukatrupię ją kiedyś za tą "matkę"!!!
Wiosno, przybądź!!! I tchnij trochę życia w moją Madzię :-D

wtorek, 26 marca 2013

O gustach się nie dyskutuje



Jakiś czas temu, mniejsza o okoliczności zdarzenia, otarłam się o dyskusję (otarłam, gdyż na swobodę wypowiedzi nie było szansy) na temat wydawnictw znanych jako Harlequin. Mniejsza o wnioski z tamtej "rozmowy", dla niniejszej notatki nie ma to większego znaczenia, gdyż zamierzam przedstawić wyłącznie mój subiektywny punkt widzenia.

Nie uważam Harlequin-ów za coś złego i wstydliwego. Dla mnie prawdziwym powodem do wstydu jest fakt przyznawania się do nieczytania książek w ogóle. W czasach, gdy wszystko podaje nam się w pigułce: krótkie posty internetowe, SMS-y, ikonografia wypierająca słowo pisane - jest dobrze, gdy ludzie w ogóle coś czytają. Coś więcej, niż przepis kulinarny na kolejne ciasto ściągnięty z Internetu. Ludzie czytają bardzo mało, coraz mniej i na domiar złego bez zrozumienia treści. Czytanie Harlequin-ów zapobiega zatem w jakiś sposób analfabetyzmowi wtórnemu - cecha in plus.

Parę lat temu, przebywając na urlopie wypoczynkowym, spędzanym w domu - nabyłam drogą kupna pakiet sześciu książeczek z tej serii - to moje jedyne prawdziwe spotkanie z Harlequin-ami, nigdy więcej nie przeczytałam ani jednego, natomiast w tamte gorące, letnie popołudnia dosłownie pochłonęłam tę pigułkę romansideł. Napisane były językiem lekkim, łatwym i przyjemnym. Każdy niósł ze sobą mini przesłanie: dobro musi zwyciężyć nad złem - cecha in plus.

Czego kobiety szukają w takich książkach?

Jakiś czas temu reklamowano je sloganem głoszącym, że książki Harlequin to ogrody miłości.

Życie kobiet - tutaj będę uogólniać: często takie szare i przytłaczające (praca, dom, dzieci, kryzys, kredyty itp.) potrzebuje jakiejś barwy: choćby nawet w postaci fioletowej czy różowej okładki książki ze słodko upozowaną parą zakochanych.

Żyjemy w XXI wieku (nie mylić z XIX!!!), kobieta wyzwolona ma prawo do zdrowego zainteresowania seksem i chyba lepiej, gdy szuka go na kartkach książki a nie w atakującej nas zewsząd pornografii. Zresztą czyż wielki Janusz L Wiśniewski nie opisywał precyzyjnie w swoich powieściach "momentów"? Czyż nie dlatego tak pokochały jego twórczość tysiące polskich kobiet? Czyż nie marzą kobiety o wielkiej namiętności, o mężczyźnie całującym po rękach, potrafiącym poprzez dotyk zaprowadzić na szczyty rozkoszy?

Dlaczego żyjąc w XXI wieku wciąż nie potrafimy się do tego przyznać, że mamy swoje marzenia i fantazje, które niekoniecznie muszą znaleźć odbicie w realności?

Rada dla pań bardziej pruderyjnych: jeśli czytasz książkę i nie odpowiada Ci, że jest w niej scena erotyczna - masz wolność wyboru - zawsze możesz odwrócić kartkę i kontynuować czytanie od następnej strony. Sceny erotyczne nie mają wpływu na fabułę, są takim samym elementem powieści jak opis przyrody. Chyba, że jest to książka "Pięćdziesiąt twarzy Greya", ale akurat w tym konkretnym przypadku to Ty zdecydowałaś się na czytanie kontrowersyjnej książki, nikt Cię do tego nie zmuszał ]:->

Drogie kobiety - czytajcie książki!!!

Czy to będzie Harlequin, czy "Pięćdziesiąt twarzy Greya", czy słodka opowiastka o niewinnej i miłości, czy może romans wszech czasów "Przeminęło z wiatrem" czy literatura zgoła męska, twarda i pełna sensacji - CZYTAJCIE!!!

Po prostu czytajcie...


źródło obrazka: http://pl.123rf.com/photo_2371377_czynny-stare-ksiazki-bialym-tle-sepia-dzwonka-shallow-dof.html

wtorek, 19 marca 2013

Kazia Lekutko nie będzie miała lekkiego życia

Myślałam, że pociągnę tę opowieść równolegle z jakąś troszkę poważniejszą książką, a tymczasem wszystko wskazuje na to, że Kazia do towarzystwa będzie miała... pracę dyplomową na temat partycypacji pracowników w podejmowaniu decyzji w małych i średnich firmach. Do końca semestru trzeba napisać pierwszy rozdział i obawiam się, że mówiąc o owym rozdziale, promotor nie miał na myśli powieści obyczajowej, lecz poważną rozprawę naukową.

Cóż, Kazia, jako szeregowy pracownik Urzędu Gminy raczej nie partycypuje w decyzjach :-), w pisaniu pracy dyplomowej na pewno mi nie pomoże, trzeba więc zdać się na wiedzę podręcznikową.

Damy radę...

A poniżej świeżutki, jeszcze ciepły fragment pierwszego rozdziału - książki rzecz jasna, a nie pracy dyplomowej :)




Kazia Lekutko, kipiąc wciąż wściekłością na przygłupie koleżanki z sekcji kulturalnej, w te pędy ruszyła korytarzem do swojego biurowego pokoju. Gnała tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to obolałe nóżki obute w nieco przyciasnawe szpilki z mocno zużytymi flekami. Właściwie nawet określenie "mocno zużyte" nie do końca odpowiadało rzeczywistości, gdyż jeden flek starty był już tak mocno, że jego żałosna pozostałość była cieńsza niż plasterek żółtego sera, którym w każdy piątek pani Lekutko okraszała swoją bułkę przygotowywaną z myślą o drugim śniadaniu w pracy. Drugi flek natomiast, wypadł z obcasa dwa dni wcześniej, skutkiem czego, Kazimiera Lekutko wydawała odgłos sugerujący, że kuleje na jedną nogę, gdyż jednym butem tupała głośniej niż drugim. Zdając sobie sprawę z tego, że ten odgłos jest wyjątkowo głupi, starała się przemieszczać jak najdyskretniej, czyli, co było do niej zupełnie niepodobne, stąpać na paluszkach niczym baletnica z „Jeziora łabędziego”, lecz w chwili, gdy emocje wzięły górę nad chęciami nie wzbudzania taniej sensacji, udawanie baletnicy umarło śmiercią naturalną.

piątek, 15 marca 2013

Syberia

Obudziłam się dzisiaj na Syberii.
Moje przebiśniegi przykryła piętnastocentymetrowa pierzyna śniegu.
Droga to pracy - prawdziwy hardcore :-]
Wiosno! Gdzie jesteś??? Lekkie sukienki już odświeżone, wiszą w szafie i czekają na twoje przyjście.

Uzbrojona w filiżankę świeżutkiego cappuccino z cynamonem zabieram się do pracy.

Odwieczny cud natury

wpis opublikowany na stronie: http://edytaswietek.bloog.pl/id,333729724,title,Odwieczny-cud-natury,index.html w dniu 10-03-2013r

Nigdy nie przestanę się zachwycać tym cudem natury, jakim jest pierwszy, nieśmiały przebłysk wiosny. Świat budzi się do życia na nowo, spod zeszłorocznych liści podnoszą się nieśmiało główki pierwszych przebiśniegów... Jeszcze chwilę, a rano, gdy będę wyjeżdżała do pracy, do samochodu odprowadzi mnie świergot ptaków...

Moje prywatne przebiśniegi :)

I znowu muzycznie

Radosna melodia kojarząca się z beztroskim dzieciństwem, cytrynadą popijaną przez słomkę z lepkiego woreczka.



Pisze się, pisze... Kazimiera Lekutko nie będzie miała lekkiego życia ]:->
Pierwsze strony napisane, wstępnie przygotowany konspekt, który na bieżąco będę uzupełniać o różne skojarzanki. Nie będę się spieszyć. Najprawdopodobniej pociągnę tę historię nieco z doskoku, równolegle z czymś innym. Zdecydowanie lepiej czuję się w tematyce romansów.



Weno twórcza - nie opuszczaj mnie :)

czwartek, 7 marca 2013

Nowa książka?

Impuls, który zadziałał analogicznie jak w przypadku "Alter ego" - tylko nie w tak przyjemnych okolicznościach sprawił, że zaczęłam dzisiaj kolejną książkę. Madziu Kociołek - strzeż się - nadchodzi Twoja "starsza siostra" - Kazia "Moralna" Lekutko ]:->. Już od dawna rodził się w mojej głowie dość przewrotny i diaboliczny pomysł na satyryczną opowiastkę, dzisiaj, jadąc z pracy pomysł dojrzał i wykiełkował od razu rzeczami, które sprawiają mi największy kłopot:
  • tytułem
  • imieniem i nazwiskiem głównej bohaterki
Brakiem całościowego pomysłu na fabułę się nie zrażam, większość mam już w głowie, moje trybiki pracowały w drodze z Krakowa nader sprawnie. Wstępnie obmyśliłam o co mi chodzi.

A miałam pisać kolejny romans...



Aha: żeby nie było wątpliwości - książkę obmyślałam jadąc z biura, ponieważ właśnie wtedy miałam na to trochę czasu, natomiast impuls, który mnie ku temu pchnął powstał w miejscu, po którym w życiu bym się tego nie spodziewała. Starczy jak powiem, że nie lubię tego miejsca i od jakiegoś czasu kotłuje się we mnie na samą myśl o tym. To będzie idealne tło dla mojej drogiej Kazi (już ją polubiłam, choć zamierzam być dla niej okrutna).

Uchylę rąbka tajemnicy - tym razem główna (pożal się Panie Boże i Wszyscy Święci) bohaterka będzie urzędniczką. Nie, żebym miała coś do urzędniczek, ale pani Kazia też człowiek - prócz tego, że wredna i dożarta żyć przecież z czegoś musi.

Mogłoby się komuś nasunąć złośliwe pytanie: po co pisać, skoro nie wydaję tego, co już napisałam?
Piszę - ponieważ lubię. Kiedyś wydam moje książki - tak myślę.

W oczekiwaniu na decyzję o losach Madzi Kociołek

Poniżej klasyczny dowód na to, że przy odrobinie talentu i świetnym pomyśle można zrobić coś interesującego ze zwykłej komerchy. Słucham tego kawałka od wczoraj i bardzo podoba mi się w tym brzmieniu.


Martwię się o Madzię Kociołek - utknęło moje biedactwo w czarnej dziurze. Nauczyłam sie już, że sprawy wydawnicze ciągną się strasznie długo a mimo to wciąż jestem myślami z moją "podopieczną" i nie mogę pozbyć się takiego wstrętnego uczucia niekończącego się napięcia.

środa, 6 marca 2013

Krótka przerwa w pracy

Moja muzyczna inspiracja na dziś:




Z podziękowaniami dla Paulinki, która sprawiła, że wczorajszy późny wieczór stał się magiczny :-)